Prezes PiS znów krzyczy „Wilk!”

Prezes PiS znów krzyczy „Wilk!”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk, do spółki z niedoszłym samobójcą pułkownikiem Mikołajem Przybyłem, stworzyli Jarosławowi Kaczyńskiemu doskonałą okazję do tego, by ten mógł po raz kolejny uderzyć w szefa rządu. Paradoksalnie jednak jest to sytuacja korzystna przede wszystkim dla… samego Tuska.
- Kolejny raz Donald Tusk jest po prostu nieobecny – oburzał się prezes PiS wzywając szefa rządu do powrotu z urlopu w sytuacji "bardzo poważnego kryzysu w wymiarze sprawiedliwości". Kaczyński oczekuje od premiera, że ten zwróci się do społeczeństwa i wyjaśni, co tak naprawdę dzieje się w prokuraturze.

Czy rzeczywiście Tusk powinien rzucić wszystko i na gwałt organizować konferencję prasową? Chyba jednak nie. Po pierwsze – wbrew pierwszym, dramatycznym doniesieniom z Poznania, do tragedii ostatecznie tam nie doszło – wiemy już, że prokurator Przybył postrzelił się niegroźnie, wkrótce wyjdzie ze szpitala, a już dziś ma w sobie wystarczająco dużo sił, by udzielać wywiadów. Po drugie - prokuratura jest, a przynajmniej powinna być, całkowicie autonomiczna i niezależna od polityków. A skoro tak jest, to dlaczego szef rządu ma zabierać zdanie w jej sprawie? Co Tusk może powiedzieć? Czy nie wystarczy, że sprawą zajął się już prokurator generalny i minister sprawiedliwości? Czy sprawa jest aż tak ważna, że premier musi wracać do kraju i powiedzieć Polakom, że… No właśnie - co w zasadzie miałby powiedzieć? Że jest mu przykro? Że to dramat? Że tak nie powinno być?

Kaczyński rysuje obraz premiera jako „cysorza, który ma klawe życie", a wszystko co nie jest klawe ma w głębokim poważaniu. Gdy tylko dzieje się coś ważnego dla Polski, premiera nie ma w kraju. Gdy prokurator Przybył chce się zabić, szef rządu jest na urlopie. Gdy MAK publikuje (niespodziewanie!) raport w sprawie katastrofy smoleńskiej, Tusk również jest na wakacjach. Dziwne, że nikt z partii Jarosława Kaczyńskiego nie zarzucił premierowi, że ten w dniu katastrofy smoleńskiej (sobota) śmiał być w domu w Sopocie, a nie w Kancelarii Premiera w Warszawie.

Tak wiem – krytykowanie rządu i premiera to główne zadanie każdej opozycji. Ale krytyka nie może być celem samym w sobie – powinna być konstruktywna. Tymczasem PiS, zamiast opowiadać o tym, co w polskim wymiarze sprawiedliwości funkcjonuje nie tak jak trzeba i zaproponować, jak ten problem rozwiązać, całą sprawę sprowadza do tego, że „kolejny raz Donald Tusk jest po prostu nieobecny". Nieważne co robi premier – ważne, że jeśli coś robi, to na pewno robi to źle – oto opozycyjność według Kaczyńskiego.

Komu potrzebna jest taka opozycja? Kiedy PiS po raz 1342 przekonuje, że wszystko jest źle, Polska ginie, a premier na wczasach – to jest to po prostu nudne. Co więcej – PiS, niczym chłopiec z bajki, który co chwila krzyczał „wilk", chociaż żaden wilk nigdzie się nie pojawiał – usypia czujność Polaków. Bo czy stan finansów publicznych rzeczywiście jest aż tak zły, czy to tylko rytualne zaklęcia PiS-u? Czy polski wymiar sprawiedliwości znajduje się w głębokim kryzysie, czy też Kaczyński wykorzystuje samobójczą próbę Przybyła, by kolejny raz uderzyć w rząd?

Tusk powinien więc w najbliższym czasie wysłać kwiaty, albo chociaż kosz ze słodyczami Kaczyńskiemu. Podziękowania należą się prezesowi PiS za to, że stanowiąc tak nudną i niekonstruktywną opozycję, gwarantuje obecnemu premierowi dożywotnie rządy.