- Nie mam zamiaru podawać się do dymisji. Czekam na decyzję ministra, jeśli komisja skieruje do niego ten wniosek, a spodziewam się, że tak się stanie, że większość członków komisji zagłosuje za moim odwołaniem - powiedział Klich. Nie odpowiedział na pytanie, jakie zarzuty są we wniosku o jego odwołanie ani kto się pod nim podpisał. - Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo już poprzednio mówiono, że ja ujawniam wewnętrzne pisma komisji, żeby wpłynąć na tych, którzy będą głosować - tłumaczył Klich. Powiedział jednak, że zarówno pierwsza próba jego odwołania, która miała miejsce w styczniu 2011 r., jak i obecna, "wiąże się ze sprawami katastrofy smoleńskiej". Zastrzegł przy tym, że nie chodzi o informacje, które w poniedziałek ujawniła prokuratura wojskowa. Śledczy badający katastrofę smoleńską powiedzieli m.in., że nie mają obecnie opinii jednoznacznie wskazującej, że w kokpicie był gen. Andrzej Błasik. - To nie dotyczy tych bieżących spraw. Wniosek został wcześniej złożony - powiedział Klich.
Według informacji mediów autorem wniosku o odwołanie Klicha jest albo jeden z dwóch wiceprzewodniczących PKBWL, albo jej członek Tomasz Makowski. - Nie mam komentarza na ten temat, a prośbę o sprostowanie wysłałem do źródła, czyli do "Naszego Dziennika" - powiedział Makowski, o którym "ND" napisał, że to on złożył wniosek. Z kolei Pussak zaprzeczył, by to on złożył wniosek, a drugi wiceprzewodniczący PKBWL Maciej Lasek powiedział, że nie ma zwyczaju wypowiadać się na temat wewnętrznych spraw PKBWL.
Wniosek o odwołanie Klicha to niejedyny spór między nim a członkami PKBWL. W środę Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa umorzył postępowanie karne przeciw Klichowi z prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie, który skierował do sądu członek i były przewodniczący PKBWL Stanisław Żurkowski. Klichowi za taki czyn groziło do roku więzienia.
pap, ps