Gwiazdowski przyznaje, że zajmował się częścią ustawy refundacyjnej. - Napisałem ekspertyzę o ocenie skutków regulacji z punktu widzenia wprowadzania cen sztywnych. Ich istnienie jest absurdem. Tłumaczenia Kopacz, że tak będzie taniej, można wyrzucić do śmietnika. Ceny sztywnej w przeciwieństwie do maksymalnej nie da się obniżyć, tak nie będzie taniej dla pacjentów - przekonuje.
Jego zdaniem mająca wejść w życie ustawa przewidująca podatek od kopalin to następny bubel prawny. - Już teraz niektórzy mówią, że przy takim podatku w ogóle nie będą kopać, bo im się to nie opłaci. Przewiduje się, że wpływy do budżetu z tego podatku to 1,8 mld w tym roku. Nie przewidziano o ile mniej wpływów będzie od tych, którzy mogliby zainwestować w kopaliny ale tego nie zrobią ze względu na podatek. Nie wiem z kim premier to omawiał, ale nie z fachowcami od opodatkowania - dodaje.
Gwiazdowski przekonuje, że w Polsce prawo jest nagminnie łamane, gdyż nie jest ono dostosowane do realiów. - Irracjonalne prawo powoduje, że ludzie nie robią tego, co prawodawca chce. Jeśli byłoby wiadomo, że znaki ograniczenia prędkości są postawione w miejscach gdzie rzeczywiście jest niebezpiecznie dla pieszych czy kierowców, to byśmy ich przestrzegali. U nas znaki stoją głównie po to, by za znakiem można było postawić policjanta lub fotoradar - twierdzi.
Jego zdaniem, aby zmienić prawo w Polsce na lepsze, trzeba by było rewolucji. - Może Sejm powinien móc prawo przyjmować lub odrzucać, bez możliwości wprowadzania zmian - rozważa ekonomista.
ja, "Fakt"