Kania znów w sądzie. Zeznawał w sprawie Grudnia '70

Kania znów w sądzie. Zeznawał w sprawie Grudnia '70

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Kania (fot.DAMIAN BURZYKOWSKI / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Były I sekretarz PZPR Stanisław Kania zeznawał w procesie ws. masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. Podkreślał rolę gen. Wojciecha Jaruzelskiego w "łagodzeniu przebiegu wydarzeń" i w ówczesnej zmianie władz PRL.
84-letni Kania po raz drugi zeznawał w Sądzie Okręgowym w  Warszawie jako świadek w procesie, który - po 10 latach rozpraw - musiał w lipcu 2011 r. zacząć się od nowa z powodu śmierci ławnika. Z powodu złego zdrowia głównego oskarżonego, b. szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego, sąd zawiesił też wtedy jego proces jako jednego z  oskarżonych za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża. Oskarżonym, w tym b. wicepremierowi PRL Stanisławowi Kociołkowi, grozi dożywocie. Oprócz niego odpowiadają dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty.

Kania potwierdził wcześniejsze zeznania

Kania potwierdził swe zeznania złożone w śledztwie z lat 90. i  podczas pierwszego procesu w 2006 r. W 1970 r. był on szefem wydziału administracyjnego KC PZPR. Uczestniczył w spotkaniu 15 grudnia 1970 r. u  ówczesnego szefa PZPR Władysława Gomułki, gdy ustnie polecił on użycie broni przez wojsko i milicję. - Był to dla nas duży szok, że po tylu latach władzy ludowej sięga się po broń przeciw demonstrującym, niezależnie od przyczyny - zeznał Kania. Przyznał, że nikt z obecnych temu się nie sprzeciwił. Dodał zarazem, że Gomułka podkreślał "potrzebę ostrożnego używania broni".

Kania broni Jaruzelskiego

Kania potwierdził, że jako szef MON Jaruzelski wydał dla wojska tzw. bezpieczniki, czyli wytyczne o zasadach użycia broni, mówiące m.in., że  wojsko ma wspierać milicję, a nie na odwrót, że nie wolno strzelać z  broni maszynowej itp. - Chodziło o łagodzenie skutków decyzji Gomułki o  użyciu broni; gdyby nie to, mogłoby być więcej ofiar - dodał świadek, mówiąc o "zasługach pana generała dla sytuacji na Wybrzeżu". Kania podkreślił też "wybitną rolę Jaruzelskiego w tym, że udało się przerwać tragiczny bieg wydarzeń przez zmianę kierownictwa partyjno-państwowego". Zaprzeczył zaś pogłoskom, aby Jaruzelski przebywał wtedy w areszcie domowym.

Według Kani do tragicznego przebiegu wydarzeń przyczyniła się "błędna i nieprzemyślana" decyzja o blokadzie gdyńskiej stoczni, podjęta na  żądanie "drugiej osoby w państwie" Zenona Kliszki. Kania dodał, że nie powiadomiono o tym Kociołka, który zaapelował do stoczniowców o  przyjście do pracy. 7 grudnia na przystanku kolejki miejskiej pod  stocznią w Gdyni zginęło kilka osób idących do pracy.

16 lutego dalsza część procesu

- Jest o czym myśleć - odparł świadek, pytany czemu wtedy nie  wstrzymano kursowania tej kolejki. Na pytanie, czy komuś z władz mogło zależeć na tym, by doprowadzić do rozlewu krwi, Kania odparł: - Ja takich ludzi w kierownictwie partii i państwa nie znam i nie zakładam by  ktokolwiek robił coś z premedytacją. - Wydarzeniami w Polsce interesowało się kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego - zeznał Kania. Przywołał dwie rozmowy sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Breżniewa z Gomułką. - Breżniew pytał, czy dajemy sobie radę, czy trzeba nam udzielić pomocy i czy trzeba było użyć siły oraz czy decyzja o podwyżkach była przemyślana. Odpowiedź była taka, że dajemy sobie radę, a jeśli będzie trzeba, zwrócimy się o pomoc do ZSRR - dodał Kania. Ciąg dalszy procesu - 16 lutego. Sąd wyznaczył terminy rozpraw do maja br.

Kania uniewinniony

Kania został w  styczniu br. uniewinniony przez Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie ws. wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 r. Pion śledczy IPN zapowiedział apelację. W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na  artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od  strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.

W 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw 12 osobom. Napisano w nim, że zgodnie z prawem PRL tylko rząd mógł podjąć decyzję o użyciu broni; w 1970 r. uczynił to Gomułka. Gdański proces długo nie mógł ruszyć z powodów formalnych; zaczął się w  końcu w 1998 r. W 1999 r. sprawę przeniesiono do Warszawy, gdzie ruszyła w 2001 r. Przez 10 lat trwały żmudne przesłuchania ponad tysiąca świadków.

ja, PAP