Według premiera, Drzewiecki argumentował, że jest to przedsięwzięcie skomplikowane, bezprecedensowe, które wymaga kwalifikacji innych niż tylko urzędnicze. Premier podkreślił, że bez systemu premiowego prawdopodobnie nie udałoby się ściągnąć z rynku menedżerów w sytuacji, kiedy w Polsce panowało przekonanie, że nie ma szans na Euro 2012. W ocenie szefa rządu, istotne jest przede wszystkim pytanie, czy premia należy się szefowi NCS, a nie pytanie, kto i dlaczego obiecał premię. Z kolei Drzewiecki w specjalnym oświadczeniu napisał, że umowę zakładającą wypłatę premii, która budzi teraz kontrowersje Kapler podpisał z NCS w maju 2010 roku - a więc już po odejściu Drzewieckiego z resortu. Były minister sportu dodał, że w październiku 2008 roku z Kaplerem podpisano umowę tymczasową w związku z oddelegowaniem go ze spółki PL.2012 do pracy w NCS. "Pan Rafał Kapler był pracownikiem spółki PL.2012 do końca maja 2010 roku. W tym czasie związany był kontraktem ze spółką PL.2012. Dopiero w dniu 28 maja 2010 roku pan Rafał Kapler podpisał umowę z Narodowym Centrum Sportu, w której zawarte zostały nowe warunki jego współpracy i wynagrodzenia budzącego obecnie kontrowersje" - napisał Drzewiecki w oświadczeniu.
Tusk podkreślił jednocześnie, że Stadion Narodowy to jeden z najnowocześniejszych stadionów w Europie, "z wieloma usterkami, jak każdy stadion oddawany po 32 miesiącach". - Jestem przekonany, że Stadion Narodowy będzie powodem do dumy - dodał szef rządu.
Były szef NCS Rafał Kapler podał się do dymisji 13 lutego. Mimo półrocznego opóźnienia w oddaniu Stadionu Narodowego do użytku Kapler ma otrzymać część premii, proporcjonalnie do czasu, który przepracował - będzie to ponad 570 tys. zł.
PAP, arb