Dwa tygodnie temu premier spotkał się w tej sprawie z małopolskimi parlamentarzystami PO. – Podczas rozmowy nasza posłanka Katarzyna Matusik-Lipiec powiedziała, że odwołanie Latuska może nie być takie łatwe, bo przecież głosowanie radnych wojewódzkich w tej sprawie będzie tajne, więc zarząd regionu nie może w tej sprawie nic zrobić. Premier się na to zdenerwował i stwierdził, że, jeśli nie umiemy zapanować nad radnymi, to może w Małopolsce potrzeba nadzwyczajnych rozwiązań. Odebraliśmy to jako groźbę wprowadzenia komisarza – opowiada jeden z krakowskich parlamentarzystów.
Co ciekawe, razem ze spółdzielnią Latuska broni dziś też Grzegorz Schetyna. Jego współpracownik tłumaczy to tak: - Po pierwsze Tusk obiecywał, że nie będzie ingerować w obsadę stanowisk marszałków województw. Po drugie, jeśli naszymi rękami wprowadzi komisarza w Małopolsce, to później będzie mógł zrobić to w każdym innym regionie a na to nie ma zgody. I wreszcie potrzecie, nasza wojna ze spółdzielnią jest już skończona. Schetyna zaczyna się dogadywać z Rasiem i Tuskowi trudno będzie ich skłócić.Polityk spółdzielni: - Mamy dość instrumentalnego traktowania przez premiera. On chce, żebyśmy mordowali się ze Schetyną, bo to zapewnia mu równowagę sił w partii, ale my nie mamy już na to ochoty.
Michał Krzymowski