Źle się dzieje w państwie polskim. Oj źle. Nie wiadomo jak żyć. Ale nie traćcie nadziei! Politycy zaczęli płacić grzywny w imieniu obywateli! Teraz czas, by zaczęli płacić nasze rachunki.
Poniedziałek
Na stoliczku z telewizorem znajduję zaległy rachunek za gaz. Kwota przyprawiająca o zawrót głowy. No cóż - najważniejsze że sezon grzewczy się kończy. Trzeba będzie zacisnąć pasa.
Wtorek
Przychodzi SMS. W tym tygodniu wydzwoniłem wszystkie darmowe minuty. A jeszcze daleko do końca miesiąca. Będzie bolało.
Środa
Myję zęby. Słyszę dzwonek do drzwi. Listonosz przynosi rachunek za prąd. Ech, koniec z jedzeniem na mieście.
Czwartek
Zapomniałem zapłacić OC. Dzwonili z firmy ubezpieczeniowej. Trzeba będzie wyłożyć 600 zł. Poproszę o odroczenie. Albo może powiem, że ukradli mi samochód?
Piątek
Złamałem rękę. Nie mam ubezpieczenia, ale mam za to umowę o dzieło. Lekarz założył gips. Wykonał dzieło. Ja zapłaciłem.
Sobota
Przypomniałem sobie o mandacie za przekroczenie prędkości. Śpieszyłem się do Urzędu Skarbowego, by powiadomić o likwidacji mojej działalności gospodarczej. Interes z przenośnym stoiskiem z kiełbaskami i kajzerkami nie wypalił.
Niedziela
Ksiądz podchodzi do mnie z tacą, szeleszcząc banknotami. Wrzucam co łaska, ale nie mniej niż 100 złotych.
Mija tydzień. Do wypłaty jeszcze daleko, a konto poważnie uszczuplone. Ale nie tracę poczucia humoru. Są bowiem wprawdzie takie rzeczy, za które muszę płacić sam, ale nie tracę nadziei, że za resztę zapłaci posłanka Sobecka.
Na stoliczku z telewizorem znajduję zaległy rachunek za gaz. Kwota przyprawiająca o zawrót głowy. No cóż - najważniejsze że sezon grzewczy się kończy. Trzeba będzie zacisnąć pasa.
Wtorek
Przychodzi SMS. W tym tygodniu wydzwoniłem wszystkie darmowe minuty. A jeszcze daleko do końca miesiąca. Będzie bolało.
Środa
Myję zęby. Słyszę dzwonek do drzwi. Listonosz przynosi rachunek za prąd. Ech, koniec z jedzeniem na mieście.
Czwartek
Zapomniałem zapłacić OC. Dzwonili z firmy ubezpieczeniowej. Trzeba będzie wyłożyć 600 zł. Poproszę o odroczenie. Albo może powiem, że ukradli mi samochód?
Piątek
Złamałem rękę. Nie mam ubezpieczenia, ale mam za to umowę o dzieło. Lekarz założył gips. Wykonał dzieło. Ja zapłaciłem.
Sobota
Przypomniałem sobie o mandacie za przekroczenie prędkości. Śpieszyłem się do Urzędu Skarbowego, by powiadomić o likwidacji mojej działalności gospodarczej. Interes z przenośnym stoiskiem z kiełbaskami i kajzerkami nie wypalił.
Niedziela
Ksiądz podchodzi do mnie z tacą, szeleszcząc banknotami. Wrzucam co łaska, ale nie mniej niż 100 złotych.
Mija tydzień. Do wypłaty jeszcze daleko, a konto poważnie uszczuplone. Ale nie tracę poczucia humoru. Są bowiem wprawdzie takie rzeczy, za które muszę płacić sam, ale nie tracę nadziei, że za resztę zapłaci posłanka Sobecka.