Sikorski: kazałem kupić porządną rezydencję dla ambasadora

Sikorski: kazałem kupić porządną rezydencję dla ambasadora

Dodano:   /  Zmieniono: 
Radosław Sikorski (fot. PAP/Leszek Szymański) 
Kierowane przez Radosława Sikorskiego (PO) MSZ chce sprzedać część nieruchomości za granicą a zgromadzone środki przeznaczyć m.in. na "porządną rezydencję" dla ambasadora w Waszyngtonie.
Sikorski wziął udział w posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. W minionym tygodniu pojawiły się informacje, że w związku z oszczędnościami i procesem unowocześniania siedzib placówek dyplomatycznych MSZ sprzedaje kilkanaście nieruchomości za granicą m.in. w Wenezueli, Senegalu, Nigerii, Urugwaju i na Kostaryce. Szacowana wartość budynków wynosi ponad 38 mln euro.

- Przerzucamy środki tam, gdzie będą one najbardziej służyły reprezentacji, prestiżowi i wygodzie polskich obywateli, którzy korzystają z urzędów konsularnych i ambasad, proszę wysoką komisję o ponadpartyjne zrozumienie w tej sprawie - tłumaczył posłom Sikorski.

"Jesteśmy bardzo zapóźnieni"

Odnosząc się do nieruchomości w Kolonii minister podkreślił, że jest to kompleks po byłej ambasadzie PRL w Republice Federalnej Niemiec. - Większość państw już dawno przeniosła swoje ambasady z Kolonii do Berlina, my jesteśmy w tym procesie bardzo, ale to bardzo zapóźnieni - podkreślił. - Nie jest możliwe przyjęcie filozofii, że jeżeli MSZ raz coś kupi, to staje się to już naszym srebrem rodowym i nie można tego nigdy sprzedać - mówił minister.

Sikorski zaznaczył, że kiedyś w ambasadzie PRL w Kolonii pracowało ponad 100 osób - Dzisiaj szacujemy, że średniej wielkości konsulat, jaki jest potrzebny do właściwej obsługi ważnego landu niemieckiego (...) obsłuży 18 osób. Działka ma 10 tys. m kw., a budynek 3,5 tys. m kw. powierzchni użytkowej, czyli prawie 200 m kw. przypada na pracownika - wyliczał. Dodał, że jego obowiązkiem jest przerzucić uzyskane środki i zaoszczędzone etaty na miejsca priorytetowe, na przykład do Berlina.

"Najpiękniejszej" nie sprzedadzą

Odnosząc się kwestii Polskiego Instytutu w Paryżu, czyli placówki kulturalnej, minister powiedział: "W większości krajów instytut polski to jest mała placówka typu impresariatu, która ma wprowadzać polskich twórców w krwiobieg kulturalny kraju przyjmującego". - Tymczasem dom w Paryżu to czteropiętrowa kamienica, która jest wyeksploatowana technicznie i wymagałaby sporych nakładów na remont - zaznaczył Sikorski. Podkreślił, że nie chodzi o siedzibę polskiej ambasady w Paryżu. - Dopóki jestem ministrem ambasada w Paryżu nie będzie sprzedana, bo to jest nasza najpiękniejsza ambasada na świecie - mówił.

"Jak Bóg da"

Sikorski powiedział, że dzięki decyzjom parlamentu, to co MSZ uzyska ze sprzedaży "ponadwymiarowego mienia" pozostaje w ministerstwie i może być użyte gdzie indziej, na inne potrzeby służby zagranicznej. A - jak zaznaczył - te potrzeby będą także "niemałe" w kraju. W tym kontekście Sikorski powiedział o wyroku sądu sprzed kilku tygodni nakazującym zwrot spadkobiercom pałacyku MSZ na ul. Foksal w Warszawie. Dodał, że "jak Bóg da" resort będzie mógł wykupić pałacyk, ale będzie to wydatek kilkudziesięciu milionów złotych.

Minister poinformował też, że podjął decyzję o zakupie i wyremontowaniu "porządnej rezydencji dla ambasadora polskiego w Waszyngtonie". Jak dodał, stara rezydencja zostanie sprzedana.

zew, PAP