- Od deregulacji zawodów reglamentowanych rozpocznie się proces poszerzania i przywracania wolności gospodarczej Polaków - mówił podczas konferencji szef resortu sprawiedliwości. Premier Donald Tusk powtórzył, że Gowin - jeśli chodzi o szeroko pojętą deregulację - jest "wiodącym ministrem z pozytywną szajbą".
Obietnica deregulacji - szczegóły na Wprost.pl
Tusk: daj Boże, najwięcej ludzi z pozytywną szajbąAdwokat, komornik, taksówkarz, detektyw, trener. Te zawody mają być uwolnione
Adwokat: projekt deregulacji to ściema politycznaPiS nie będzie blokował deregulacji "w imię partyjnych gier"
Taksówkarze nie chcą konkurencji, grożą blokadą Warszawy
Ranking hańby
Ministerstwo pokazało ranking, z którego wynika, że w Polsce jest 380 zawodów, których uprawianie wymaga uzyskania odpowiednich uprawnień państwowych lub korporacyjnych - jesteśmy pod tym względem na pierwszym miejscu w Europie. - To ranking hańby - mówił Gowin, którego intencją jest zredukowanie liczby zawodów regulowanych o ponad 200.
W projekcie resortu różna jest skala deregulacji: w przypadkach niektórych zawodów zniesione miałyby zostać wszystkie konieczne do tej pory do spełnienia wymogi przez kandydatów (np. przewodnicy turystyczni), a w innych - jedynie ich część. Gowin podkreślił, że nie ma możliwości, aby całkowicie uwolnić rynek i dopuścić wszystkich do wykonywania np. zawodu architekta, adwokata lub lekarza.
Co ma się zmienić
Deregulacja, choć w różnym stopniu, ma dotyczyć m.in. zawodów: adwokata, radcy prawnego, komornika, syndyka, notariusza, geodety, detektywa, trenera sportowego, bibliotekarza, przewodnika turystycznego, pilota wycieczek, instruktora nauki jazdy, taksówkarza, ochroniarza, egzaminatora osób ubiegających się o prawo jazdy, instruktora nauki jazdy, zarządcy nieruchomości, pośrednika w obrocie nieruchomościami.
- Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin może liczyć na moje pełne wsparcie w sprawie otwarcia zawodów regulowanych - zapewnił premier. - Trzeba bardzo dużo determinacji, o czym przekonaliśmy się już nieraz, szczególnie jeśli chodzi o otwarcie zawodów i próbę przełamania dominacji korporacji - dodał. Jak podkreślił, w wielu branżach jest ona bardzo dokuczliwa i wpływa negatywnie na dostęp do zawodów, ceny usług, a także na rynek pracy.
"Odróżnić plewy od ziaren"
Nowelizację ustaw i rozporządzeń dotyczących deregulacji w kwietniu - po konsultacjach społecznych - rząd chce przesłać do Sejmu. Jak podkreślił Tusk, konsultacje z zainteresowanymi środowiskami mają "rozróżnić plewy od ziaren", czyli "brutalną obronę interesu korporacji" od rzeczywistej troski o standardy wykonywania danej profesji.
Gowin liczy, że w Sejmie opozycja - jak mówił - wzniesie się ponad „partykularyzmy partyjne" i choć część posłów PiS oraz Ruchu Palikota zagłosuje za taką zmianą przepisów. - Dla PiS to był sztandarowy projekt. Janusz Palikot miał komisję, która działała w tym kierunku. Ja robię to, czego on nie zrobił - dodał Gowin. Jak powiedział, w przypadku 40 zawodów deregulacja wymaga zmiany ustawowej, a w 9 - zmiany rozporządzeń. Według niego część zawodów może się stać otwartymi w tym roku, w niektórych wypadkach zaplanowano vacatio legis.
Kto nie chce deregulacji
Tusk wskazywał, że jego ministrowie mówią, iż "absolutnie trzeba deregulować zawody", ale kiedy pokazuje im listę zawodów z ich dziedziny, słyszy: "nie, nie; te moje muszą być regulowane, natomiast wszystkie pozostałe powinny być zderegulowane".
W opinii Tuska, deregulacja zawodów reglamentowanych, to likwidacja chorego systemu, bo dziś osoby chcące wykonywać takie profesje napotykają na poważne przeszkody i mimo zdobycia wykształcenia w danym kierunku, kandydaci do pracy w zawodach reglamentowanych muszą często przechodzić wieloletnie procedury. - Do tego komercyjne szkolenie, za które muszę dużo zapłacić, a później egzamin. A ten egzamin zdaję wtedy, kiedy korporacja łaskawie dopuści kolejną osobę do zawodu. Przecież na tym polega ta choroba. Czy to jest okulista, adwokat, komornik, deweloper, pośrednik handlu nieruchomościami, czy masażysta, fizjoterapeuta - wymieniał Tusk. - To wyzysk jak w XIX wieku - dodawał Gowin.
Gowin pojedzie inną taksówką
- My nikomu na złość nie zamierzamy robić; naszym celem nie jest obniżanie standardu usług - zapowiedział premier. Dodał, że "beneficjentem tych zmian musi być klient pod każdym względem: ceny, standardu, dostępu do usługi". Podkreślił, że poprosił prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, aby skierowała do Gowina swe uwagi co do deregulacji usług taksówkarskich.
- Możemy się różnić w takich sprawach jak in vitro, więc tym bardziej możemy się różnić w takich sprawach, jak egzaminy dla taksówkarzy. Dla mnie jako dla człowieka głęboko przywiązanego do wartości, jaką jest wolność, optymalną byłaby taka sytuacja, w której pani prezydent Gronkiewicz-Waltz wybiera sobie taksówkę, którą kieruje taksówkarz z licencją, że zdawał egzamin z topografii, a ja sobie wybieram inną taksówkę. Co to komu szkodzi, że jest większy wybór? - komentował to Gowin.
Pierwsza cegła
Gowin powiedział, że oczywiste jest dla niego, że taksówkarz powinien znać topografię miasta. - Pytanie tylko, czy to władze miasta mają taki egzamin organizować, czy np. nie powinny tego robić korporacje - zauważył minister sprawiedliwości wieczorem w Polsat News.
Minister uważa, że tam gdzie jest reglamentacja dostępu do zawodów, tam "są wysokie ceny, niska jakość, wysokie bezrobocie wśród młodzieży, rozrost biurokracji i spowolnienie rozwoju gospodarczego przez brak konkurencyjności i innowacyjności". - My dziś wyjmujemy pierwszą cegłę w murze - zadeklarował.
zew, PAP