"Można założyć" - jak to określono wówczas w komunikacie IPN - że inspiratorami mordu byli Niemcy, choć ich roli do końca nie da się ustalić. Śledztwo będzie umorzone, bowiem nie wykryto innych sprawców zbrodni niż ci, którzy po wojnie już za to odpowiedzieli przed sądem, a nie ma wystarczających dowodów na postawienie zarzutów innym osobom.
Dokumenty - zeznania kilku świadków - przekazał w środę prezesowi IPN prof. Leonowi Kieresowi ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss. "Są one w języku hebrajskim, ich tłumaczenie może zająć kilkanaście dni" - powiedział szef pionu śledczego IPN prof. Witold Kulesza. Po ich przetłumaczeniu prowadzący śledztwo prokurator Radosław Ignatiew określi, czy zmieniają one dotychczasowe ustalenia końcowe.
"Ambasador Weiss zaangażował się osobiście w sprawę, czyniąc starania o przyspieszenie udzielenia pomocy prawnej, o którą prosił IPN. Poinformował on jednocześnie, że stan zdrowia jednego ze świadków spowodował, że nie można było odebrać od niego relacji o wydarzeniach w Jedwabnem" - poinformował IPN.
Śledztwo IPN wykluczyło, aby w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku zostało zamordowanych 1600 Żydów, jak podał w swojej książce "Sąsiedzi" Jan Tomasz Gross. Przypuszczalnie było to około trzystu osób, bo na to wskazują ekspertyzy po ekshumacji, ale też nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Zeznania świadków z Izraela mają pomóc zweryfikować liczbę ofiar zbrodni w Jedwabnem. Liczbę tę prowadzący śledztwo prokuratorzy zamierzają podać w postanowieniu kończącym śledztwo.
nat, pap