- Kierowałem zespołem komisji kolejowej i wszystkie dokumenty związane z tym zdarzeniem zostały przez nas zabezpieczone. Wszystkie osoby czynnie związane z tym zdarzeniem w tym dniu zostały wysłuchane przez członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Prokuratura nie zdążyła wysłuchać pana dyżurnego ze Starzyn; Komisja wysłuchała i dokumenty w tej sprawie ma – powiedział Ryś.
Wie, ale nie powie
Ryś dodał, że szczegółów nie poda ze względu na toczące się śledztwo. - Ze względu na sytuację nie mogę ujawniać szczegółów, aczkolwiek rzeczywiście mam wiedzę na ten temat – zaznaczył. Poinformował, że według prokuratury "źródłem zła w tym dniu było niewłaściwe działanie zwrotnicy nr 4".
Ryś zaznaczył, że zadaniem komisji jest nie tyle znalezienie winnych katastrofy, co raczej analiza wszystkich zjawisk dotyczących i przyczyniających się do katastrofy; zadaniem komisji jest też określenie środków zapobiegawczych. - Przygotowałem rekomendację w sprawie pewnych zmian, niezbędnych dla zwiększenia bezpieczeństwa – powiedział Ryś. Podkreślił, że komisja badania wypadków kolejowych nie zarzuca nikomu winy, a wskazuje, co trzeba poprawić.
Dyżurnemu grozi do 8 lat
Wobec dyżurnego ze Starzyn, Andrzeja N., prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Według śledczych mężczyzna, pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.
Sąd Okręgowy w Częstochowie zdecydował, że Andrzej N. trafi na miesięczną obserwację sądowo-psychiatryczną w warunkach szpitalnych. Dyżurny został zatrzymany dzień po katastrofie. Stan jego zdrowia uniemożliwia przeprowadzenie przesłuchania i formalne postawienie mu zarzutu. Mężczyzna przebywa w jednym ze szpitali psychiatrycznych w regionie.
3 marca w wyniku czołowego zderzenie dwóch pociągów pod Szczekocinami zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.
zew, PAP