"Religia w szkołach jest złem"

"Religia w szkołach jest złem"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prof. Hartman przekonuje, że nauczanie religii w szkołach publicznych to przymus religijny (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Jeśli rząd płaci za lekcje religii w szkołach, to znaczy, że powinien kontrolować zarówno program nauczania, jak i dobór katechetów - przekonuje etyk prof. Jan Hartman w rozmowie z TVN24. Hartman dodaje, że - z jego punktu widzenia - "nauczane religii w szkołach jest złem, bo stanowi o przymusie religijnym, a tego nie da się etycznie obronić".
Prof. Hartman przekonuje, że przekonania jakie propagują katecheci na lekcjach religii w szkołach publicznych są "niezgodne z duchem polskiej konstytucji". - Treści nauczane na lekcjach religii są sprzeczne z duchem szkolnictwa, a często bardzo kontrowersyjne z moralnego punktu widzenia, np. w kwestii homoseksualizmu - ubolewa. Dodaje, że uczniowie na lekcjach religii mogą dowiedzieć się m.in. że "pożycie homoseksualne jest nieładem etycznym, że zwierzęta zostały stworzone po to, by służyć człowiekowi oraz że wraz ze chrztem chrześcijanin otrzymuje jakieś szczególne łaski etyczne od Boga i staje się lepszy od tych, którzy chrztu nie dostąpili".

- To oczywiste, ze jeśli ktoś chce upowszechniać jakieś poglądy, powinien za to zapłacić. Rząd powinien zaprzestać finansowania lekcji religii w szkole i oczekiwać, że Kościół będzie sam to finansował. Rząd płaci nauczycielom religii, bo chce. Konkordat zobowiązuje tylko do udostępnienia szkolnictwa publicznego do tych celów - podsumowuje etyk. Prof. Hartman dodaje też, że fakt, iż Skarb Państwa płaci katechetom, ale nie ma wpływu ani na ich dobór, ani na program realizowany na lekcjach religii jest "upokarzające dla rządu". - Kościół powinien poddać się kontroli państwa tym bardziej, że jest kolizja z programem nauczania - przekonuje.

TVN24, arb