Sprawcy nie wykryto
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika Lewandowska powiedziała, że wątek ujawnienia informacji dziennikarzom umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, zaś wątek dotyczący ujawnienia informacji dokonanego przez dziennikarzy umorzony został "z powodu znikomej szkodliwości czynu". Lewandowska wskazała, że prokurator uznał w swej decyzji, iż "dziennikarze kierowali się chęcią pokazania kulisów prac ABW". Dodała, że uzasadnienie umorzenia jest częściowo niejawne, a decyzja zapadła w pierwszej połowie marca. Kodeks karny stanowi, że kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
W "GW" zrelacjonowano też m.in. przebieg spotkania w kancelarii premiera za czasów rządów PiS, wiosną 2007 r. Szef ABW Bogdan Święczkowski miał wtedy przekazać ówczesnemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu informacje o rzekomych powiązaniach syna Lecha Wałęsy - Jarosława ze światem przestępczym; Kaczyński miał powiedzieć: "Przez młodego wyjdziemy na starego". Taki opis spotkania miał przedstawić Janusz Kaczmarek w zeznaniach złożonych podczas śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy w czasach rządów PiS. Jarosław Kaczyński zaprzeczył, by miał tak powiedzieć.
Wałęsa: nie mam wątpliwości. Tak było
W końcu września Święczkowski zawiadomił prokuratora generalnego o podejrzeniu "wykorzystywania służb specjalnych do dyskredytacji niektórych kandydatów w wyborach". Twierdził, że publikacje "GW" narażają go na poniżenie w opinii publicznej. Napisał w tej sprawie także do premiera. Mówiąc o publikacji "GW" Lech Wałęsa oświadczył wtedy: "Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak było". - Dla mnie to nie jest żadna sensacja, tylko to są stwierdzone fakty. Na ile są dowody, to czas pokaże. Niemniej dziś jest kampania wyborcza, idźmy do przodu, a jutro niech się inni zastanowią, co z tym zrobić - powiedział były prezydent.
"Artykuły miały mnie zdyskredytować"
Święczkowski mówił zaś, że z tekstu "GW" wynika, że ABW pod jego kierownictwem z inspiracji partii politycznej PiS podejmowało niezgodne z prawem działania operacyjne wobec Jarosława Wałęsy w celu "dojścia" do Lecha Wałęsy. Podkreślał, że nikt z ABW, gdy był jej szefem, nie podejmował działań inwigilujących w sposób bezprawny jakichkolwiek obywateli, tym bardziej polityków. Dodawał, że rewelacje te ukazały się w czasie kampanii wyborczej, w której kandydował z listy PiS. - Artykuł miał doprowadzić do próby dyskredytacji mojej osoby - mówił.
ja, PAP