Zdaniem Stanisława Żelichowskiego z PSL, gdyby potwierdziły się doniesienia "Gazety Wyborczej", która napisała, że Jarosław Kaczyński przekazał Andrzejowi Lepperowi DNA dziecka Anety Krawczyk zanim prokuratura sprawdziła, czy ówczesny wicepremier jest ojcem dziecka kobiety, to oznaczałoby to "śmierć polityczną" wszystkich uczestników tej afery. Lepper był podejrzewany o to, że zmuszał Anetę Krawczyk do stosunków seksualnych, w zamian gwarantując jej pracę w strukturach Samoobrony i w samorządzie.
O tym, że Lepper otrzymał od Jarosława Kaczyńskiego DNA dziecka Anety Krawczyk zeznał w czasie rozprawy Kaczyński kontra Janusz Kaczmarek polityk LPR Wojciech Wierzejski. Jarosław Kaczyński nie zdementował tych doniesień. Dlaczego? - Myślę że ma poważniejsze rzeczy do roboty, niż komentowanie zeznań jakiś panów, którzy dzisiaj za cel swojego życia postawili sobie zniszczenie Jarosława Kaczyńskiego - bagatelizuje sprawę na antenie Radia Zet poseł PiS Jacek Sasin.
Innego zdania jest Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota, który twierdzi, że możemy mieć do czynienia "z poważnym naruszeniem prawa". - Jeżeli organy państwa nie będą w stanie poradzić sobie z wyjaśnieniem tej sprawy, to myślę, że mogłaby się nią zająć komisja śledcza - zaproponował. Również prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz uważa, że w całej sprawie coś jest na rzeczy. - Nikt nie licytował tak wysoko i tak bezwzględnie jak Andrzej Lepper. Jednak w czasie koalicji z PiS ten polityk przypominał niemowlę. Skąd się to brało? - zastanawiał się prof. Nałęcz.
Radio Zet, arb