- Zbigniew Ziobro zarzuca mi kłamstwo. To ja przypomnę, że Ziobro kłamał w Sejmie w dniu śmierci Barbary Blidy. Że kłamał przed sejmową komisją śledczą w sprawie swoich rozmów z Jaromirem Netzlem. I wreszcie, że kłamał, iż kazałem podsłuchiwać pielęgniarki, a przestał dopiero, gdy wyszło na jaw, że była to decyzja Jarosława Kaczyńskiego - wylicza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" były szef MSWiA w rządzie PiS - Janusz Kaczmarek.
Podczas rozprawy Kaczmarek kontra Jarosław Kaczyński były poseł LPR Wojciech Wierzejski zeznał w sądzie, że prezes PiS przekazał Andrzejowi Lepperowi wyniki badań dziecka Anety Krawczyk, by ten mógł wykonać test na ojcostwo zanim zrobiła to prokuratura. Tymczasem Ziobro twierdzi, że to Kaczmarek przekazał dane o DNA Andrzejowi Lepperowi. - Nie rozumiem dlaczego Ziobro tak się teraz denerwuje. Ja powiedziałem w sądzie w lutym, że Ziobro zażądał ode mnie opinii medycznej w sprawie tego DNA, by ją pokazać premierowi Kaczyńskiego - odpowiada Kaczmarek i apeluje do lidera Solidarnej Polski, by ten przestał kłamać!
- Ziobro wielokrotnie podkreślał, że często osobiście jako prokurator czytał akta prokuratorskie, i to po nocy w ministerstwie. A teraz twierdzi, że w ogóle dokumentów (ze śledztwa w sprawie seksafery w Samoobronie - red.) ode mnie nie dostał, chociaż dotyczyły tak ważnej sprawy dla jego rządu - podkreśla były szef MSWiA i dodaje, że lider Solidarnej Polski wielokrotnie przekazywał Jarosławowi Kaczyńskiemu dokumenty ze śledztw. Zapytany czy nie zdziwiło go, że Ziobro przyznał, iż chce akta sprawy seksafery pokazać Kaczyńskiemu, odpowiada, że premier ma prawo do takich informacji. - Minister Zbigniew Ćwiąkalski informował premiera Tuska o sprawie Olewników, prokurator Andrzej Seremet - o postępowaniu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ale premier nie miał prawa dostać dokumentu z wynikiem badań DNA dziecka Anety Krawczyk - tłumaczy Kaczmarek.
W 2006 roku wybuchła afera związana z zarzutami, jakoby posłowie Samoobrony oferowali młodym kobietom pracę za seks. Była asystentka posła Stanisława Łyżwińskiego, Aneta Krawczyk, zeznała, że Andrzej Lepper i Łyżwiński wymuszali na niej i innych pracownicach biur poselskich usługi seksualne.
sjk, "Gazeta Wyborcza"
- Ziobro wielokrotnie podkreślał, że często osobiście jako prokurator czytał akta prokuratorskie, i to po nocy w ministerstwie. A teraz twierdzi, że w ogóle dokumentów (ze śledztwa w sprawie seksafery w Samoobronie - red.) ode mnie nie dostał, chociaż dotyczyły tak ważnej sprawy dla jego rządu - podkreśla były szef MSWiA i dodaje, że lider Solidarnej Polski wielokrotnie przekazywał Jarosławowi Kaczyńskiemu dokumenty ze śledztw. Zapytany czy nie zdziwiło go, że Ziobro przyznał, iż chce akta sprawy seksafery pokazać Kaczyńskiemu, odpowiada, że premier ma prawo do takich informacji. - Minister Zbigniew Ćwiąkalski informował premiera Tuska o sprawie Olewników, prokurator Andrzej Seremet - o postępowaniu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ale premier nie miał prawa dostać dokumentu z wynikiem badań DNA dziecka Anety Krawczyk - tłumaczy Kaczmarek.
W 2006 roku wybuchła afera związana z zarzutami, jakoby posłowie Samoobrony oferowali młodym kobietom pracę za seks. Była asystentka posła Stanisława Łyżwińskiego, Aneta Krawczyk, zeznała, że Andrzej Lepper i Łyżwiński wymuszali na niej i innych pracownicach biur poselskich usługi seksualne.
sjk, "Gazeta Wyborcza"