Prezydent-łapownik zapłacił i wyszedł na wolność

Prezydent-łapownik zapłacił i wyszedł na wolność

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za 75 tys. zł kaucji oskarżony może wyjść na wolność (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Oskarżony o korupcję prezydent Starachowic Wojciech B. po wpłaceniu 75 tys. zł kaucji wyszedł na wolność.
W Sądzie Rejonowym w Starachowicach odbyła się druga rozprawa w procesie prezydenta. Jego obrońcy wnioskowali o zwolnienie go z aresztu, argumentując m.in., że sąd przesłuchał głównych świadków oskarżenia. Prokuratura była przeciwna. Sąd zdecydował, że po wpłaceniu kaucji prezydent będzie mógł opuścić areszt. Zastosował wobec B. środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia go w czynnościach służbowych. Wobec samorządowca stosowany jest także dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Sąd uchylił areszt wobec Justyny Z. oskarżonej o pomoc w przekazywaniu łapówki i nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań.

Mechanizm oszustwa

Wcześniej na rozprawie zeznawali dwaj główni świadkowie oskarżenia - byli prezesi Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach. Z ich zeznań wynika, że od 2008 r. dzielili się z prezydentem nagrodami rocznymi. W 2010 r., przed wyborami samorządowymi, wręczali mu także pieniądze "na wybory". Z ich zeznań wynika, że było przyjęte, że prezesi spółek komunalnych oddawali połowę nagród B.

Szymon Sz. zeznał, że w 2007 r. razem z wiceprezesem Norbertem G. dali prezydentowi z okazji imienin nóż grawerowany i koniak, ale B. nie był zadowolony. W 2008 r. w cztery oczy powiedział Sz., że "potrzebna jest mu dycha". Świadek był zszokowany, ale dał prezydentowi 10 tys. zł. W tym samym roku prezesi dali B. przed imieninami łącznie 10 tys. zł; pieniądze dawali też w 2009 i 2010 roku. Z zeznań Sz. wynika, że przed wyborami w 2010 r. przedsiębiorca Marian S. przywiózł 20 tys. zł i powiedział, że są to pieniądze dla prezesów, które oni mają dać B. Świadek twierdzi, że nie chciał przyjąć tych pieniędzy. Marian S. zadzwonił po prezydenta i ten przyjechał. Wziął 20 tys. zł, a S. dołożył mu jeszcze 10 tys. zł, obiecując kolejne 70 tys. zł. Jeszcze przed wyborami Sz. przekazał B. 10 tys. zł za pośrednictwem Justyny Z.

"Roczna darowizna w zamian za pracę"

W lutym 2011 r. prezes Sz. został zwolniony ze stanowiska. Zastąpił go Norbert G., który zeznał, że w latach 2008-2011 pięć razy wręczył B. pieniądze, w sumie było 28,5 tys. zł. - To była roczna darowizna w zamian za to, że się pracuje - oznajmił Norbert G. Według świadka, Wojciech B. po wyjściu z aresztu w listopadzie 2010 roku, z Justyną Z. nakłaniali go, by odwołał zeznania. Powoływali się na warszawskiego adwokata, z którym B. miał się spotkać. Namawiali G., by napisał oświadczenie, że nigdy nie wręczał B. korzyści majątkowych, a zeznał tak, bo zastraszyło go CBA. W przeciwnym przypadku miał zostać odwołany ze stanowiska. Rada Nadzorcza zwolniła go 5 grudnia. 

Złapany prezydent się przyznał

Następna rozprawa odbędzie się 16 kwietnia. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła Wojciecha B. o to, że od 2008 do 2011 roku, gdy pełnił funkcję publiczną prezydenta Starachowic, przyjął łapówki od przedstawicieli starachowickich spółek komunalnych w łącznej kwocie blisko 96 tys. zł. Kolejny zarzut to nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań. Prezydent Starachowic został zatrzymany przez CBA pod koniec sierpnia 2011 r. Pod koniec śledztwa przyznał się do stawianych zarzutów. Przed sądem B. przyznał się do korupcji; nie przyznał się do zarzutu nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań.

Z. i S. się nie przyznają

Akt oskarżenia obejmuje także Justynę Z. z Urzędu Miasta w Starachowicach, oskarżoną o pomoc w przekazywaniu łapówki i nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań. Kobieta nie przyznała się. Trzeci oskarżony to przedsiębiorca Marian S., któremu zarzucono wręczenie łapówki w wysokości 30 tys. zł. Nie przyznał się do winy. W śledztwie zmieniał zeznania; najpierw mówił, że nie dawał łapówek, potem, że dawał kilkakrotnie pieniądze jednemu z prezesów ZEC, m.in. 30 tys. zł na kampanię Wojciecha B.

Wojciechowi B. grozi do 10 lat pozbawienia wolności, Justynie Z. i Marianowi S. kara do 8 lat więzienia. Wobec osób, które dawały łapówki i ujawniły ten proceder, prokuratura zastosowała klauzulę bezkarności.

zew, PAP