E-mail z groźbami wobec Beaty Szydło został przesłany 19 października 2010 r. Tego dnia w łódzkim biurze PiS napastnik zastrzelił jedną osobę, a drugą ciężko ranił nożem. Morderca został skazany na karę dożywotniego więzienia. E-mail zawierał groźby zabójstwa. Zaniepokoił zatrudnioną w biurze w Jawiszowicach koło Oświęcimia asystentkę parlamentarzystki. W liście, oprócz obelg, znajdowały się zdania: "zaczęli was zabijać, mam nadzieję, że was wszystkich wybiją" i "ty się przestań pokazywać w mediach, bo możesz przez przypadek też trafić na celownik".
Niemiec się nie przyznał
Prokuratorzy z Oświęcimia ustalili, że list z groźbami został wysłany za pośrednictwem niemieckiego serwisu internetowego. Jesienią 2010 roku krakowska prokuratura okręgowa zwróciła się do niemieckich organów ścigania o pomoc prawną w ustaleniu nadawcy. Tamtejsza policja ustaliła, że właścicielem internetowego konta pocztowego jest Polak w wieku ponad 60 lat, który na stałe mieszka za Niemczech. Mężczyzna zeznał, że nie wysyłał e-maila. Miał jednak udostępniać komputer Polakom, którzy pracowali w pobliżu jego mieszkania, i to któryś z nich mógł wykorzystać adres poczty.
Po nadejściu odpowiedzi z Niemiec oświęcimska prokuratura wznowiła śledztwo z początkiem marca bieżącego roku. Teraz zostało umorzone.
Skazany: to był głupi żart
W lipcu ubiegłego roku w podobnej sprawie Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy skazał na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata 30-letniego informatyka Michała K. Prokuratura oskarżyła go o nawoływanie w internecie do niszczenia mienia poprzez spalenie biur wyborczych i poselskich PiS. Mężczyzna umieścił wpis dzień po morderstwie w Łodzi na jednym z lokalnych portali. K. przyznał się do zarzutu i wyjaśniał, że był to "głupi żart".
zew, PAP