"Nie rozumiałem, czemu został zwerbowany"
P. oświadczył, że, jako zastępca szefa Wydziału Wojskowej Służby Wewnętrznej 7. Brygady Obrony Wybrzeża, w 1988 r. przejął prowadzenie TW Jantar (taki pseudonim nadano Malinowskiemu - red.), ale nigdy Malinowski nie przekazywał mu żadnych niejawnych informacji, nie spotykał się z nim w lokalu kontaktowym, ani nie wręczał mu żadnej gratyfikacji. - Nie widziałem możliwości wykorzystania go do realizacji jakichkolwiek zadań - mówił. P. powiedział, iż nie rozumiał nawet, dlaczego Malinowski został zwerbowany, gdyż ma charakterystyczną fizjonomię (lustrowany ma na twarzy znamię - red.).
"Byłem z nim na kolacjach"
Świadek mówił, że był kilkakrotnie na kolacji z Malinowskim, raz, na początku 1989 r. i zapłacił za nią 5 tys. zł. Wydatek ten rozliczył jako upominek dla Malinowskiego. Wzmianka o tym znalazła się w teczce personalnej TW Jantar. Przyznał też, że sporządził charakterystykę Malinowskiego, w której napisał m.in., że brak mu "pomysłowości" i charakteryzuje się "asekuracją w przekazywaniu informacji".
Nie zaprzeczał, że współpracował jawnie z Malinowskim jako szefem sztabu jednostki w Lęborku. Współpraca miała dotyczyć np. ucieczek z wojska, zaginionej broni, zjawiska tzw. fali. P mówił, iż skłonił Malinowskiego do podpisania oświadczenia o zakończeniu współpracy, mimo że lustrowany podkreślał, że nigdy jej nie nawiązał. - W 1989 r. TW to była osoba pozyskana, niekoniecznie wykorzystana, dlatego deklaracja o zakończeniu współpracy była konieczna - wyjaśnił.
P. mówił, że nie pamięta teczki pracy Malinowskiego, ani nie wie, kto wydał dyspozycję o jej zniszczeniu. Notatka o zniszczeniu tej teczki trafiła do teczki personalnej Malinowskiego.
Co to za kolacja za 5 tys. zł?
Prokurator IPN Jolanta Jędrzejowska pytała świadka o to, jak to możliwe, że zapłacił on za kolację 5 tys. zł, skoro w 1989 r. tabliczka czekolady kosztowała 3 tys. zł, a pół litra wódki 12 tys. zł. Świadek powiedział, że wydawało mu się, że to była duża kwota. Nie umiał jednak wytłumaczyć, czemu wydatek ten określił jako upominek.
Gen. Malinowski odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
IPN skierował do sądu wniosek o lustrację generała dywizji Andrzeja Malinowskiego w grudniu ub. roku. Malinowski był wówczas zastępcą dowódcy i szefa sztabu wojsk lądowych. Szef MON zdecydował wtedy o natychmiastowym przeniesieniu generała do rezerwy kadrowej do czasu wyjaśnienia sprawy. Zgodnie z ustawą lustracyjną lustrowani są oficerowie powoływani na najwyższe funkcje kierownicze w siłach zbrojnych.
Teczka się zachowała
Zachowała się teczka personalna TW Andrzeja Malinowskiego, o pseud. Jantar, współpracującego z oficerem Wojskowych Służb Wewnętrznych 7. Łużyckiej Brygady Obrony Wybrzeża w latach 1987-89. Malinowski był w tym czasie szefem sztabu jednostki w Lęborku w stopniu kapitana. W teczce znalazło się m.in. napisane własnoręcznie i podpisane przez generała zobowiązanie do współpracy, oświadczenie o zakończeniu współpracy oraz o zachowaniu jej w tajemnicy.
Ostatni polski dowódca w Iraku
57-letni gen. Malinowski m.in. w latach 1998-1999 dowodził Polskim Kontyngentem Wojskowym ONZ UNIFIL w Libanie. Był też dowódcą ostatniej, X zmiany polskiego kontyngentu w Iraku. Nominację na stopień generała dywizji odebrał z rąk prezydenta RP w maju 2007 r. W marcu 2010 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił go od korupcyjnego zarzutu. Wojskowa prokuratura oskarżała go, że w 2002 r., gdy dowodził w Szczecinie, przyjął łapówkę w formie prac budowlanych w jego domu.
Osoba uznana prawomocnie przez sądy za kłamcę lustracyjnego nie może przez okres od 3 do 10 lat pełnić funkcji publicznych.
zew, PAP