W szpitalu zmarł 48-letni mężczyzna, który dwa dni temu podpalił się na terenie jednej ze szczecińskich stoczni.
Mężczyzna miał ciało poparzone w 90 procentach. Gdy trafił do szpitala na oddział oparzeń, jego stan był bardzo ciężki.
Do wypadku doszło w poniedziałek na terenie stoczni "Pomerania", w której pracował jako malarz.
Policja przypuszcza, że mężczyzną kierowały motywy rodzinne. Stoczniowiec najpierw próbował podpalić się na oczach kilku kolegów i oblał się substancją łatwopalną. Potem, gdy wyrwano mu zapalniczkę udał się do toalety i tam się podpalił.
sg, pap