Kradli auta i złomowali części. 4 zatrzymanych

Kradli auta i złomowali części. 4 zatrzymanych

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Przy próbie zatrzymania skradzionego auta jego kierowca zaczął uciekać i wskoczył do Wisły" - podaje policja (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Nawet kilkadziesiąt samochodów osobowych mogli w ciągu miesiąca ukraść członkowie gangu, który rozbiła krakowska policja – oświadczył rzecznik małopolskiej policji nadkomisarz Mariusz Ciarka.

Złodzieje pakowali samochody na lawety, wywozili je do "dziupli", a tam rozbierali na części. W ostatnich dniach zatrzymano cztery osoby zamieszane w proceder: w  Wieliczce dwóch mężczyzn podejrzanych o kradzieże, a w Tarnowie dwóch podejrzanych o ukrywanie i rozbieranie ukradzionych aut oraz szukanie zbytu na części. W trakcie przeszukań dwóch posesji paserów policjanci znaleźli 14 aut, które zostały ukradzione od marca 2012 roku. Według ustaleń policji, złodzieje w tym czasie ukradli ponad 20 samochodów. 

Kradli auta na lawety, wywozili i rozbierali na części

Mechanizm przestępstwa polegał na tym, że złodzieje wypożyczali lawety – zazwyczaj dwie naraz – i jeździli po Krakowie, zabierając na  nie samochody. Na początku ich łupem padały pojazdy z wyglądu zaniedbane lub uszkodzone. Później zaczęli wybierać auta w lepszym stanie i o  większej wartości. Auta zawozili na lawetach do paserów pod Tarnowem, gdzie w  "dziuplach" były rozbierane na części. Metalowe pozostałości oddawali na  złom.

Podejrzany uciekał przed policją i wskoczył do Wisły

Zatrzymani to mieszkańcy powiatu tarnowskiego. Jeden ma 32 lata, a  trzej 34. Jeden ze złodziei był już wcześniej znany policjantom. Wszyscy przyznali się do winy. O ich dalszym losie zdecyduje prokuratura. - To kolejny sukces krakowskich policjantów zwalczających złodziei samochodów. W czwartek policjanci ci odzyskali samochód audi A4, skradziony tego samego dnia. Przy próbie zatrzymania skradzionego auta jego kierowca zaczął uciekać i wskoczył do Wisły. Wkrótce jednak zrezygnował z zimnej kąpieli i dopłynął do brzegu wprost w ręce policjantów - powiedział nadkom. Ciarka.

PAP, sjk