- Będziemy prowadzić protest głodowy do skutku, w wielu miastach, tak, aby zwrócić uwagę społeczną na tę fundamentalną dla narodu polskiego sprawę. Chcemy zmusić Ministerstwo Edukacji Narodowej do wycofania się ze szkodliwej reformy oświaty i rozpoczęcia poważnej dyskusji nad aksjologią procesu edukacyjnego i wychowawczego w polskiej szkole - podkreślił inicjator warszawskiego protestu Adam Borowski.
Druga głodówka
Uczestnicy protestu poinformowali, że zamierzają powołać Obywatelski Ruch Wychowawczy. - Zależy nam na tym, aby zainteresowanie polską szkołą objęło nie tylko ekspertów, ale szerokie kręgi społeczne: rodziców, nauczycieli, wychowawców, wszystkich, którzy rozumieją naszą wspólną odpowiedzialność za nauczanie i wychowanie naszych dzieci - wyjaśnił Bogusław Olszewski, także uczestniczący w głodówce. Warszawski protest głodowy był kontynuacją rozpoczętego 19 marca w Krakowie prowadzonego przez sześciu działaczy opozycji demokratycznej z czasów PRL. Protest w stolicy rozpoczął się 30 marca, w dniu zawieszenia protestu w Krakowie. Prowadzony był w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
Walczą o historię
Zdaniem protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września będzie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już, jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo", o ile zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej.
Historii będzie więcej?
Zdaniem minister edukacji Krystyny Szumilas nowa podstawa programowa nie ogranicza lekcji historii, wręcz przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej. Według minister dzięki zmianom, uczniowie będą uczeni inaczej, ale w sposób pozwalający na powtórzenie tego, czego nauczyli się w młodszych klasach, a jednocześnie pozwalający na analityczne spojrzenie na historię pod kątem konkretnych tematów.
W ubiegłym tygodniu Szumilas zaprosiła do rozmów w MEN protestujących w Krakowie. Zaznaczyła, że zależy jej na rozmowie o nauce historii merytorycznie. "Chciałabym, by w tej dyskusji wzięli udział protestujący, ale też eksperci zajmujący się edukacją historyczną" - powiedziała wówczas. Do spotkania nie doszło, głodujący tłumaczyli odmowę przyjazdu do Warszawy stanem zdrowia.
"Konsultowaliśmy te zmiany"
Nowa podstawa programowa nauczania, w tym dotycząca lekcji historii, była - jak zapewnia MEN - jednym z najszerzej konsultowanych projektów aktów prawnych. Propozycja zmian w tej sprawie trafiła do konsultacji społecznych w 2008 r. Eksperci przeanalizowali ponad 2,5 tys. opinii i uwag oraz ponad 200 recenzji sporządzonych przez fachowców w poszczególnych dziedzinach kształcenia. Pozytywnie o projekcie - jak informowała minister edukacji - wypowiedziały się m.in. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, Prezydium Państwowej Komisji Akredytacyjnej, a także Polskie Towarzystwo Historyczne.
Reformę krytykuje m.in. część historyków oraz studentów z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Niezależne Zrzeszenie Studentów, a także stowarzyszenie "Solidarni 2010", Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" oraz politycy partii prawicowych.
ja, PAP