Zgromadzenia, których zakazał ratusz, zostały zgłoszone przez osoby prywatne, w tym samym miejscu i tych samych godzinach. Zgromadzenie kibiców Lecha Poznań miało się odbyć przy ul. Łazienkowskiej w godz. 13.15 - 15.30. Miało w nim wziąć udział 2,5 tys. osób. Protest kibiców Legii Warszawa przy ul. Łazienkowskiej i Czerniakowskiej zaplanowano między 12.30 a 15.30 z udziałem od 4 do 12 tys. osób.
"Kibicowanie to nie jest wspólne wyrażanie stanowisko"
W uzasadnieniu odmowy dla kibiców Lecha Poznań stwierdzono, że planowane zgromadzenie nie wypełnia znamion określonych w ustawie Prawo o zgromadzeniach, ponieważ faktu kibicowania nie można zaliczyć do wskazanego w niej "wspólnego wyrażania stanowiska" ani też do prowadzenia "wspólnych obrad".
Z kolei w odmowie przesłanej organizatorowi protestu kibiców Legii wskazano jako wysoce prawdopodobny fakt, że głównym celem tego zgromadzenia jest doprowadzenie do konfrontacji kibiców obu drużyn, o czym świadczy określona w zawiadomieniu lokalizacja zgromadzenia w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu przy ul. Łazienkowskiej i w miejscu zgromadzenia zwołanego przez kibiców z Poznania.
Ratusz mówi "nie"
Ratusz wskazuje, że zgodnie z Prawem o zgromadzeniach organ gminy zakazuje przeprowadzenia zgromadzenia publicznego, jeżeli jego cel lub odbycie sprzeciwiają się ustawie lub naruszają przepisy ustaw karnych lub też gdy zgromadzenie może zagrażać życiu i zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach.
"Organizacja obu, bardzo licznych zgromadzeń, w miejscu będącym drogą dojścia publiczności na imprezę masową na obiekcie sportowym, stwarza realne zagrożenie wystąpienia zamieszek i chuligańskich wybryków zagrażających zdrowiu i życiu ludzi, a także mieniu. Ponadto, zablokowanie ulicy Łazienkowskiej przez stojące na niej osoby, która jest jednocześnie drogą ewakuacyjną ze stadionu oraz trasą dojazdu służb ratowniczych do obiektu, ma istotny wpływ na bezpieczeństwo uczestników imprezy na stadionie" - podkreślił ratusz.
W sobotę marsz "w obronie suwerenności"
Także w sobotę w Warszawie ma się odbyć marsz "w obronie demokracji i suwerenności", organizowany przez poznański klub "Gazety Polskiej". Jego celem ma być "obrona wolności słowa i żądanie przyznania miejsca na multipleksie dla TV Trwam". W czwartek politycy PiS i SP - partii, które współorganizują marsz - zaapelowały o umożliwienie kibicom Lecha Poznań uczestnictwa w meczu. Klub Solidarnej Polski zwrócił się do wojewody, aby wycofał zakaz i wpuścił kibiców poznańskiej drużyny na stadion Legii. Zdaniem polityków tej partii decyzja wojewody ma na celu "zwrócić gniew kibiców Lecha Poznań ku maszerującym w obronie TV Trwam".
Kaczyński: to ma perfidny charakter
- Wojewoda mazowiecki zapowiedział wczoraj, że nie wpuści kibiców Lecha Poznań na najważniejszy dla nich mecz w sezonie z Legią Warszawa, przy ulicy Łazienkowskiej. Kibicom Lecha Poznań powiedział, że to jest wina osób, które organizują marsz w obronie TV Trwam. Ponieważ policja nie może być w dwóch miejscach, nie można zabezpieczyć meczu - powiedział rzecznik klubu SP Patryk Jaki.
Do sprawy odniósł się także prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Chciałem zaapelować do władz, żeby nie doprowadzały do sytuacji, w której kibice Lecha nie będą mogli się znaleźć na stadionie podczas meczu z Legią. To, można przypuszczać, jest prowokacja, próba połączenia manifestacji z jakimiś gwałtownymi wydarzeniami. Rzecz ma charakter perfidny - powiedział prezes PiS.
zew, PAP