- Podczas wizyty wysokiego przedstawiciela partii komunistycznej chcemy wyrazić niezadowolenie z łamania praw człowieka w Tybecie. Chcemy przekazać przywódcom krajów Europy Środkowej, że sytuacja w Tybecie nie poprawi się bez wyraźnego nacisku polityków - powiedział przewodniczący Społeczności Tybetańskiej w Polsce Yeshi Ihosar. Pikietujący, którzy zebrali się przed Zamkiem Królewskim, gdzie zaplanowano spotkanie Wena Jiabao z premierami krajów Europy Środkowej, przynieśli transparenty: "Tybet płonie, mówimy dość", "Wolny Tybet" oraz flagi tybetańskie.
Na przejazd premiera Chin oczekiwało także kilku przedstawicieli uznawanego przez Pekin za sektę ruchu Falun Gong. - Cieszymy się z wizyty premiera Chin w Polsce, gdyż ostatnio wypowiada się na temat prześladowań w Chinach i procedury grabieży ludzkich organów. To daje nadzieję, że problem zostanie rozwiązany. Premierowi Wen Jiabao chcemy pokazać, że Falun Dafa (praktyka samodoskonalenia) jest w Polsce legalna - powiedział Andrzej Marzec z ruchu Falun Gong w Polsce.
Na Zamku Królewskim w formule okrągłego stołu na południe zaplanowano spotkanie szefów rządów Polski i Chin oraz premierów z państw Europy Środkowej: Bośni i Hercegowiny, Chorwacji, Czarnogóry, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Macedonii, Rumunii, Serbii, Słowacji, Słowenii i Węgier. Albania oraz Bułgaria reprezentowane będą przez wicepremierów. Głównym tematem rozmów ma być współpraca gospodarcza.
Protesty odbyły się także w środę przed kancelarią premiera oraz w czwartek rano przed hotelem Hilton, gdzie odbyło się Forum Gospodarcze Polska-Europa Środkowa-Chiny. Wystosowano także w imieniu Amnesty International, Fundacji Instytutu Lecha Wałęsy oraz Fundacji Inna Przestrzeń list otwarty z apelem do prezydenta Bronisława Komorowskiego o podniesienie podczas spotkania z Wen Jiabao kwestii łamania praw człowieka. Chodzi m.in. o uwolnienie trojga więźniów sumienia i działaczy praw człowieka.
Komunistyczne Chiny zajęły Tybet w 1950 r. W 1959 r. w Lhasie, stolicy Tybetu, wybuchło krwawo stłumione antychińskie powstanie, a Dalajlama - duchowy przywódca Tybetańczyków - wraz z 80 tys. uchodźców wyemigrował do Indii. Działacze na rzecz wolnego Tybetu twierdzą, że od tego czasu stłumiono kulturę tybetańską, a tysiące Tybetańczyków znalazło się w więzieniach, gdzie są głodzeni i poddawani torturom.
sjk, PAP