Chodzi o deklarację premiera, by nie przesadzać z bojkotem Euro 2012 oraz plan prezydenta, który wybierał się na zaplanowany na 11-12 maja szczyt państw Europy Środkowej w Jałcie.
Prezydenci kilku państw europejskich postanowili zbojkotować szczyt w Jałcie ze względu na sytuację wokół uwięzionej byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko. Z udziału w konferencji zrezygnowali prezydenci m.in. Niemiec, Czech, Słowenii, Austrii i Włoch. 8 maja ukraińskie MSZ oświadczyło, że szczyt został "odłożony na czas nieokreślony".
Kaczyński: przenieść finał do Warszawy
Wcześniej prezes PiS Jarosław Kaczyński wzywał do bojkotu ukraińskiej części piłkarskich mistrzostw Europy w piłce nożnej. Przyczyną apelu był sposób, w jaki władze traktują przetrzymywaną w więzieniu byłą premier Julię Tymoszenko. Była premier prowadzi strajk głodowy w proteście przeciw brutalnym działaniom strażników. Córka Tymoszenko zapowiedział, że jej matka 9 maja przerwie protest i zgodzi się na leczenie chorego kręgosłupa.
"To bojkot polityczny"
Mecze Euro na Ukrainie zbojkotują politycy wielu państw oraz komisarze UE. - Nikt nie zmierza do bojkotu imprezy sportowej, to bojkot polityczny - mówił Brudziński. Ocenił, że "historia przyzna rację Jarosławowi Kaczyńskiemu". Za błędny Brudziński uznał pogląd, że Euro 2012 zbliży Ukrainę do Zachodu. Według posła PiS, pod rządami Wiktora Janukowycza Ukraina zmierza "w objęcia Putina".
"Kaczyński chce pomóc narodowi ukraińskiemu"
- W tej absurdalnej walce z Jarosławem Kaczyńskim i PiS posunięto się nawet do tego, że imputowano, iż prezes chce odebrać święto kibicom. Tymczasem on chce pomóc narodowi ukraińskiemu, podobnie jak komisarze europejscy i prezydent Niemiec. Chce - i dawał temu dowody - by Ukraina była demokratycznym, niepodległym państwem - mówił Joachim Brudziński.
zew, TVN24