- Zerwanie umów nastąpiło w przypadku 38 poradni specjalistycznych, działających w 21 zakładach opieki zdrowotnej w Bydgoszczy i Toruniu, a także w okolicach tych miast. Umów nie straciły całe placówki, ale jedynie te poradnie, w których przypadku stwierdzono naruszenie zasad pracy ustalonych w kontraktach - podkreślił rzecznik prasowy kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ w Bydgoszczy Jan Raszeja.
Decyzje o natychmiastowym wypowiedzeniu kontraktów zapadały w sytuacji, gdy kontrolerzy nie zastawali lekarza na miejscu w godzinach pracy danej poradni. Zdarzało się to zarówno w sytuacjach, gdy lekarz wyszedł z pracy wcześniej, jak i wówczas, gdy kierownictwo przychodni nie zapewniło zastępstwa np. na czas urlopu. Większość szefów ukaranych placówek zapowiedziała już złożenie odwołania od decyzji NFZ. Część zarzutów uznają za uzasadnione, ale oburzenie wywołało sięgnięcie przez Fundusz od razu po najpoważniejsze sankcje przewidziane przepisami.
Jak podkreślił poseł Jarosław Katulski (PO), NFZ mógł najpierw nałożyć sankcje finansowe. Zdaniem parlamenatrzysty, który zamierza interweniować w tej sprawie w NFZ, wypowiedzenie umów godzi przede wszystkim w pacjentów, którzy stracili swe miejsca w kolejkach i muszą szukać pomocy w innych placówkach. Szefowie przychodni wskazują z kolei, że naruszenie zapisów kontraktów często nie wynika z zaniedbań, ale jest wymuszone przez warunki pracy. W jednej z ukaranych bydgoskich poradni specjalistycznych lekarz przyjmował tylko raz w tygodniu, bo na tyle wystarczało limitów przyznanych przez NFZ, ale zadniem urzędników i tak powinien być obecny w gabinecie codziennie.
NFZ zadeklarował, że pieniądze "zaoszczędzone" w wyniku zerwania umów zostaną przekazane na te same świadczenia do placówek, które mają umowy z Funduszem. Pacjenci muszą jednak na nowo zapisać się w kolejkę oczekujących, albo skorzystać z porad odpłatnych.eb, pap