W trakcie blokady do Stefana Niesiołowskiego podeszła dziennikarka Ewa Stankiewicz. - Nie chcę z panią rozmawiać. Wie pani dlaczego. To jest pani od tego filmu "Solidarni", tak, tego pisowskiego paskudztwa. Niech pani idzie do Pospieszalskiego! - odparł poseł PO.
Gdy dziennikarka nie rezygnowała Niesiołowski zaczął podnosić głos. - Czy pani jest głucha? Niech pani idzie do PiS-u i do tych lizusów PiS-owskich swoich. I proszę nie rozmawiać ze mną, bo pani rozbiję kamerę. Bez mojej zgody proszę mnie nie filmować - powiedział poseł PO. Następnie chwycił za kamerę i zaczął nią szarpać.
Niesiołowski tłumaczył swoje zachowanie pod Sejmem na antenie TVN24. - Nie powiedziałem niczego wulgarnego - przekonywał. W jego ocenie Stankiewicz jest "pisowską propogandystką, a nie dziennikarką". - Ona kłamie. Nie mam obowiązku z każdym rozmawiać - dodaje.
W ocenie posła jego zachowanie nie było agresywne. - Ona zareagowała agresywnie. Mówię 10 razy "proszę odejść ode mnie, nie filmować mnie, nie życzę sobie z panią rozmawiać", a ona kamerę dostawia mi do twarzy. Więc odsunąłem kamerę od twarzy, o mało mi zębów nie wybiła - tłumaczy swoje zachowanie poseł PO.
ja, TVN24