"Polityka psuje sport"

"Polityka psuje sport"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem uczestników konferencji polityka może psuć sport, jednak bez wsparcia rządowego nie udałoby się zorganizować Euro 2012 (fot. PAP/Adam Ciereszko) 
- Związek polityki i sportu nie musi być zły, zdarza się jednak, że polityka psuje sport – przyznali uczestnicy debaty "Sport w polityce. Polityka w sporcie” zorganizowanej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Do debaty poświęconej dylematom i problemom polskiego sportu tuż przed Euro 2012 zaproszeni zostali politycy, dziennikarze, naukowcy a  także lokalni działacze związkowi oraz klubowi. W auli Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM pojawili się m.in. posłanka Jagna Marczułajtis-Walczak, członek zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego prof. Kajetan Hądzelek, prezes Warty Poznań Izabella Łukomska-Pyżalska oraz prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej Stefan Antkowiak. Według uczestników debaty, trudno jest całkowicie oddzielić politykę od sportu.

"Sport jest ściśle związany z polityką"

- Kiedy byłam zawodnikiem wydawało mi się, że sport jest zupełnie oddzielony od polityki, to są dwa różne światy. Dziś widzę, że polityka ze sportem ma dużo wspólnego. Same idee sportowe są wolne od polityki, jednak organizacja imprez sportowych, kultury fizycznej i sportu w kraju są ściśle powiązane z polityką - przyznała Marczułajtis-Walczak, utytułowana snowboardzistka.

Jak dodała, bez polityków nie byłaby możliwa np. organizacja Euro 2012. Jej zdaniem sport w Polsce generalnie pozostaje jednak wyłączony ze sporów partyjnych. - Mistrzostwa mamy dzięki staraniom PZPN, jednak sam związek nie  potrafiłby zorganizować takiej imprezy bez gwarancji rządowych, wsparcia politycznego. To, co mnie cieszy, to fakt, że sport jest tematem ponadpartyjnym. Gdy organizujemy takie wydarzenie jak mistrzostwa Europy, to czy rządzi PiS, czy PO, każdy chce tego samego - sukcesu Euro - powiedziała.

"Sport pomaga wygrać wybory"

Jak przyznał Antkowiak, nie da się oddzielić polityki od ogólnego życia społecznego i gospodarczego w Polsce, politycy powinni jednak znać granice swoich wpływów. - Politycy ustanawiają prawo a ono dotyczy również sportu. Niedopuszczalne jest jednak, by próbowali oni wykorzystywać sport do  celów politycznych. Sport jest popularny, więc wielu polityków szuka łatwego poparcia, czy możliwości wkomponowania w coś, co pomoże im w  wyborach. Tak być nie powinno - podkreślił. Jak powiedział w imieniu organizatorów debaty prodziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Robert Kmieciak, zbliżające się Euro 2012 to dobra okazja do refleksji nad związkami sportu i polityki.

- Związki polityki i sportu są oczywiste. Ten wpływ jest dobry, choć czasem widzimy, że ta doraźna polityka wpływa na imprezy sportowe. Mamy na to szereg przykładów związanych choćby z historią igrzysk olimpijskich. Tak było w Berlinie w 1936, w Monachium w 1972, warto też przypomnieć sprawę bojkotu olimpiad w Moskwie a potem w Los Angeles -  wspominał. Jak dodał, również zbliżające się Euro zostało politycznie napiętnowane przede wszystkim sprawą Ukrainy i jej problemów wewnętrznych.

Choć wielu sportowców próbuje swoich sił w polityce, wielu też osiąga sukcesy - nie zawsze jest to proste. Marczułajtis-Walczak przyznała, że sportowcom nie jest łatwo funkcjonować świecie polityki. - Ludzie znają moje nazwisko z innych dokonań. Każdy spodziewa się spektakularnych czynów również w polityce. Na to niestety pracuje się, tak jak w sporcie, latami - powiedziała Marczułajtis-Walczak.

ja, PAP