Po rozmowach z MON Schwartz i dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski podpisali memorandum w sprawie wymiany personelu wojskowego. Memorandum wiąże się z planowanym okresowym stacjonowaniem w polskich bazach amerykańskich samolotów bojowych i transportowych.
Porozumienie ustala ramy prawne dla programu wymiany żołnierzy służby czynnej - precyzuje m.in. zasady selekcji kandydatów, wykonywania obowiązków służbowych, dostępu do tajemnic, opieki zdrowotnej i władzy dyscyplinarnej.
Amerykańscy żołnierze w Powidzu i Poznaniu-Krzesinach
W Polsce Amerykanie trafią do baz w Powidzu (C-130) i Poznaniu-Krzesinach (F-16). W Stanach Zjednoczonych polscy oficerowie będą służyć w bazach Luke (Arizona) i Pope (Północna Karolina), gdzie też stacjonują F-16 i C-130.
Koszty utrzymania osób wysłanych poniesie strona delegująca. Delegowani za granicę żołnierze będą wykonywać polecenia tamtejszych przełożonych, nie będą jednak podlegać ich władzy dyscyplinarnej. Żołnierzy przysłanych w ramach wymiany państwo-gospodarz nie będzie mogło użyć w ewentualnym konflikcie zbrojnym. Amerykański personel zabezpieczający ma przybyć do Polski jesienią bieżącego roku, w 2013 r. planuje się pierwszy pobyt pododdziału lotniczego, tzw. air detachment.
Gen. Cieniuch: Polska skorzysta na współpracy z amerykańską armią
Jak podało po spotkaniu MON, minister Siemoniak podkreślił, że wizyta gen. Schwartza odbywa się w czasie, gdy polscy piloci F-16 uczestniczą w ćwiczeniach Red Flag na Alasce. Schwartz wyraził nadzieję, że siły powietrzne obu państw będą miały wiele okazji do wspólnych ćwiczeń, aby – w razie potrzeby – uczestniczyć we wspólnych operacjach.
Szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch powiedział, że korzyści z tej współpracy będą obustronne, strona polska zyska na niej doświadczenia z eksploatacji platformy F-16, przyjmowania samolotów innych państw i korzystania z systemu nawigacyjnego w środowisku międzynarodowym. - Nasze siły powietrzne dopiero od pięciu lat eksploatują ten typ samolotu. Żeby wdrożyć technikę tak nowoczesną i tak różną od używanej dotychczas potrzeba czasu – ocenił Cieniuch.
"Nie ma w Polsce bazy, w której nie lądowały obce samoloty"
Dodał, że zapewne nie ma w Polsce bazy, w której nie lądowały obce samoloty, ale chodzi o to, by nie były to pojedyncze kontakty. - Żeby baza była interoperacyjna, gotowa do przyjmowania i obsługi samolotów, ich wyposażania, przygotowania do misji, musi się to odbywać w reżimie codziennym, a nie incydentalnym, i trzeba to robić na większej liczbie samolotów niż jednym – powiedział.
Szef SG WP podkreślił, że chodzi o zdolność do przygotowania grupy samolotów do kolejnej misji - baza musi być gotowa do podwieszenia uzbrojenia, zaprogramowania misji, wprowadzenia danych do komputerów pokładowych samolotów.
Umowę o stacjonowaniu w Polsce żołnierzy USA obsługujących samoloty myśliwskie i transportowe przylatujące okresowo na ćwiczenia do Polski podpisali w czerwcu ub. r. minister obrony Bogdan Klich i ambasador Stanów Zjednoczonych Lee A. Feinstein.
Pododdział, którego dotyczy umowa, tzw. air detachment, ma liczyć ok. 20 osób i będzie obsługiwać infrastrukturę, samoloty i załogi samolotów F-16 oraz C-130 Hercules przylatujących okresowo na ćwiczenia do Polski z amerykańskich baz w Europie.sjk, PAP