- Wystąpienie premiera Donalda Tuska i list prezydenta Bronisława Komorowskiego będą wymagały reakcji. Chodzi o to, żeby taki incydent się nigdy więcej nie zdarzył - podkreślił Rotfeld. Zdaniem byłego szefa MSZ nie zamyka sprawy dotychczasowa reakcja Białego Domu, który wydał dwa oświadczenia z wyrazami ubolewaniem z powodu użycia przez Obamę sformułowania "polskie obozy śmierci" podczas uroczystości pośmiertnego uhonorowania Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności.
Rotfeld pochwalił polską dyplomację zwracając uwagę, że wydanie w sprawie gafy Obamy oświadczenia przez Biały Dom wymagało wykonania ogromnej pracy dyplomatycznej. - Podjęto szereg działań, które dały taki efekt, co się rzadko zdarza, że w dwie godziny po wystąpieniu prezydenta w dwóch odrębnych oświadczeniach Biały Dom zdystansował się, powiedział, że jest to niefortunna pomyłka, przejęzyczenie - podkreślił Rotfeld.Rotfeld zwrócił jednocześnie uwagę, że w tej sprawie naprawdę istotne jest pisemne uzasadnienie przyznania Medalu Wolności Karskiemu. - Wszystko jest w nim prawidłowe, tak jak powinno być, czyli to, że Jan Karski poinformował świat o zbrodniach hitlerowskich na terenie Polski - zaznaczył. Dodał, że przemówienie prezydenta USA było prawdopodobnie przygotowane przez ludzi z Białego Domu i nikt znał go wcześniej. - Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby z nami to skonsultowano, to pomyłki by nie było. Nikt się nie spodziewał, że może być jakiś urzędnik w Białym Domu, którego wiedza jest żenująca - dodał.
Były szef MSZ wyraził nadzieję, że pomyłka Obamy "w ostatecznym rachunku doprowadzi do tego, że takie rzeczy się nigdy więcej zdarzać nie będą". - Być może to się okaże korzystne z punktu widzenia tego, na czym nam zależy, czyli na szerzeniu prawdy o tym, że Polska była krajem okupowanym i na terytorium Polski były koncentracyjne obozy śmierci założone przez Niemcy hitlerowskie. I w tych obozach siedzieli Polacy, a nie były to obozy polskie - podsumował Rotfeld.
PAP, arb