Również prezydentura raczej nie jest pisana Tuskowi. Bronisław Komorowski zbyt mocno przyzwyczaił się bowiem do swojego żyrandola. Bratobójcza wojna o Pałac Prezydencki między Donaldem Tuskiem a Komorowskim jest raczej wykluczona – zwłaszcza, że mogłaby się okazać ryzykowna dla Tuska, który dziś cieszy się znacznie mniejszym zaufaniem społecznym niż urzędujący prezydent..
Co więc pozostaje Tuskowi? Ano to, czym zajmował się dotychczas – kierowanie Platformą i liczenie na kolejne wyborcze zwycięstwo, które przedłuży jego przygodę z urzędem premiera o kolejne cztery lata. Tusk wprawdzie wiele razy zapowiadał, że trzeci raz szefem rządu nie będzie, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz i Ewa Kopacz już sygnalizują, że starają się go przekonać do zmiany zdania. A jeden z ważnych polityków PO mówi wprost, że premier najbardziej chciałby jeszcze raz zostać premierem i przewodniczącym Platformy. A co z jego wcześniejszymi deklaracjami? – Partia zacznie go prosić, a on w końcu powie: „Zawstydzacie mnie. Niech będzie, zostanę z wami" – przewiduje ów polityk.Wszystko wskazuje na to, że wiele mocnych deklaracji musiało paść, by wszystko zostało po staremu. Jeśli w ciągu najbliższych trzech lat ani PiS ani Platforma za bardzo się nie zmienią, w 2015 roku przeżyjemy de ja vu. Tusk znów przejdzie do historii (tym razem jako pierwszy premier w III RP rządzący przez trzy kadencje) i będzie mógł oświadczyć, że wygrał, bo nie ma z kim przegrać.