W wywiadzie prasowym Doda stwierdziła w 2009 r., że "bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię", bo - jej zdaniem - "ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła". Pytana, o kim mówi, dodała: "O tych wszystkich gościach, którzy spisali te wszystkie niesamowite historie".
Doda obraziła uczucia Nowaka i Koguta?
Kodeks karny stanowi, że kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia. Prokuraturę zawiadomił szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszard Nowak (był oskarżycielem posiłkowym - z czego zrezygnował w 2011 r.). Drugie doniesienie złożył senator PiS Stanisław Kogut.
W 2010 r. mokotowska prokuratura oskarżyła Dodę o obrazę uczuć religijnych Nowaka i Koguta. Oparła się m.in. na opinii biegłych. Językoznawca i dwaj biblioznawcy (świecki i duchowny) częściowo uznali, iż Doda znieważyła publicznie przedmiot czci religijnej.
Doda: napruty to pozytywnie nastawiony
Doda nie przyznała się do zarzutu. Zapewniała, iż nie miała zamiaru nikogo obrazić. Według niej "napruty" oznacza "pozytywnie nastawiony", "wino było mszalne", a "zioła z pewnością mogły być lecznicze". - Mam młodych fanów, więc staram się mówić w tonie wesołym i dziwi mnie taka poważna interpretacja moich słów - argumentowała. Obrońca mec. Sergiusz Doniecki podkreślał, że na koncertach Doda nigdy nie znieważała uczuć religijnych, "co mogłaby czynić bezkarnie w świetle orzecznictwa" (były partner Dody muzyk Nergal został nieprawomocnie uniewinniony od takiego zarzutu za podarcie Biblii podczas koncertu).
Sąd: słowa Dody były obraźliwe
W styczniu 2012 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał, że 27-letnia piosenkarka jest winna przestępstwa obrazy uczuć religijnych dwóch osób, bo jej słowa były "obiektywnie obraźliwe" i działała z zamiarem "wyśmiania i obrażenia". Sąd uznał, że nie sposób uznać, że - jako osoba wykształcona - nie rozumiała znaczenia swoich słów: że "celowo nadaje im obraźliwą treść". Sędzia Agnieszka Jarosz mówiła, że nie można się w tej sprawie powoływać na wolność słowa, bo jej słowa wykroczyły poza krytykę i stały się "narzędziem obrazy innych".
Obrońca oskarżonej, który wnosił o uniewinnienie, podkreślał, że proces "wkroczył w konstytucyjną zasadę wolności słowa". Złożył on apelację. Prokuratura, która w SR żądała dla Dody 10 tys. zł grzywny, nie apelowała. - Przedmiotem czci religijnej stały się tu osoby, które chodziły po ziemi i miały swe przywary - mówił w SO mec. Doniecki. Ocenił, że SR dopuścił się wielu nieprawidłowości. Zdaniem obrony, biegły kościelny nie mógł być obiektywny; Dodę pozbawiono prawa do właściwej obrony; rozmowa Dody z dziennikarką miała charakter prywatny i jej autoryzacji nie udowodniono, a wyrok niesłusznie uznał Nowaka za pokrzywdzonego, bo obecnie nie czuje się on obrażony.
Prokurator: sprawę osądzono zbyt pospiesznie
Prok. Jarosław Polanowski uznał, że naruszono prawo oskarżonej do obrony, bo sprawę "osądzono zbyt pospiesznie"; oddalono wnioski dowodowe obrony, a jedną z rozpraw przeprowadzono bez udziału Dody, choć chciała ona w niej uczestniczyć.
SO odroczył decyzję z powodu m.in. "zawiłego charakteru sprawy" i jej "delikatnej materii".
zew, PAP