Polityka po Euro rozpędza się pomału. Może to upał, początek wakacji, a może cisza przed burzą.
Polacy w czasie Euro otrzymali zastrzyk optymizmu – co było widać na ulicach polskich miast. Euro pokazało nasz kraj całemu światu jako otwarty, gościnny i na poziomie. Chwalą nas od Północy na Południe - zresztą całkiem zasłużenie. Turniej z całą pewnością nie był porażką – jak przekonuje opozycja. Ale nie był też takim sukcesem gospodarczym, jakiego oczekiwałby rząd.
Z punktu widzenia PO i Donalda Tuska najważniejsze jest, że przegrana polskiej reprezentacji nie przełożyła się negatywnie na ich notowania. Jarosław Kaczyński nie narzucił Polakom narracji wielkiej porażki. Euroentuzjazm przetrwał próbę przegranej piłkarzy – mało tego pierwsze sondaże pokazują, że słupki Platformie wręcz wzrosły. To dla Tuska ważny polityczny zysk z Euro - zwłaszcza że w każdej chwili może rozsypać się europejskie domino. Trudny do przewidzenia w skutkach kryzys gospodarczy zapuka wówczas do wszystkich - także polskich drzwi.
Poza Tuskiem swój mecz w czasie Euro wygrał minister transportu. Sławomir Nowak doprowadził do otwarcia autostrady A2 dosłownie dzień przed rozpoczęciem Euro. Nawet drwiąc z przejezdności i złoszcząc się, że przy autostradzie nie ma gdzie zatankować – tysiące ludzi mogły przejechać z Berlina do Warszawy. Finał jest jeszcze jednak daleko przed Nowakiem - bo pozostały problemy i pożary do ugaszenia. Podwykonawcy domagają się pieniędzy, a drogi trzeba jeszcze dokończyć.
Co najmniej remis zaliczyła też w czasie Euro Joanna Mucha. Ministra sportu zaczęła od serii wpadek, ale wyciągnęła z nich wnioski. W czasie turnieju Euro nie popełniała już błędów, dobrze wypełniając rolę „gospodyni”. Ciężko pracowała – codzienne konferencje prasowe, spotkania, mecze. Politycy PO mówią w kuluarach, że uciekła spod gilotyny.
Bronisław Komorowski nie przekonywał wszystkich, że jest najlepiej zorientowanym kibicem na euro. Nie komentował też wyników każdego meczu, chociaż był na trybunach. Dzięki zachowaniu tej powściągliwości udało mu się uniknąć gaf. Przy okazji ogrzał się nieco w blasku skierowanym na polską reprezentację i dostał pamiątkową koszulkę.
W czasie Euro lewica i ludowcy postawili na przygotowania do życia po Euro. To strategia lepsza niż próby ścigania się na przykucie uwagi z euromanią, z góry skazane na niepowodzenie. Pierwsze efekty? Biura poselskie Ruchu Palikota w przyczepach kempingowych i szykowany rajd Leszka Millera po kraju. Ludowcy w osobie Waldemara Pawlaka zaczynają zaś batalię o deregulację, zbierają pieniądze na swoje długi i zapowiadają kolejne potyczki koalicyjne.
Największe problemy ma prezes PiS Jarosław Kaczyński, który musi walczyć na dwóch frontach jednocześnie. Pierwszy to rząd i Donald Tusk, drugi – Zbigniew Ziobro. Euro jeszcze się nie skończyło, a prezes PiS już ogłosił porażkę i zajął się innymi sprawami – czyli podatkiem katastralnym i karaniem za in vitro. To gest wobec skrajnej prawicy, o którą Kaczyński toczy bój z ziobrystami. Obecnie politycy PiS namawiają posłów Solidarnej Polski do powrotu – prezes wyznaczył im „deadline” do 27 lipca. Rywalizacja o rząd dusz na prawicy powoduje, że PO tylko zaciera ręce. - Kaczyński daje rządowi prezenty – przyznał ostatnio w „Gazecie Wyborczej” wiceszef PO Grzegorz Schetyna.
Pomijając jednak to, że prezes PiS, przy 30-stopniowych upałach, postanowił przywdziać strój świętego Mikołaja - polityka po Euro rozpędza się pomału. Może to upał, początek wakacji, a może – cisza przed burzą.
Z punktu widzenia PO i Donalda Tuska najważniejsze jest, że przegrana polskiej reprezentacji nie przełożyła się negatywnie na ich notowania. Jarosław Kaczyński nie narzucił Polakom narracji wielkiej porażki. Euroentuzjazm przetrwał próbę przegranej piłkarzy – mało tego pierwsze sondaże pokazują, że słupki Platformie wręcz wzrosły. To dla Tuska ważny polityczny zysk z Euro - zwłaszcza że w każdej chwili może rozsypać się europejskie domino. Trudny do przewidzenia w skutkach kryzys gospodarczy zapuka wówczas do wszystkich - także polskich drzwi.
Poza Tuskiem swój mecz w czasie Euro wygrał minister transportu. Sławomir Nowak doprowadził do otwarcia autostrady A2 dosłownie dzień przed rozpoczęciem Euro. Nawet drwiąc z przejezdności i złoszcząc się, że przy autostradzie nie ma gdzie zatankować – tysiące ludzi mogły przejechać z Berlina do Warszawy. Finał jest jeszcze jednak daleko przed Nowakiem - bo pozostały problemy i pożary do ugaszenia. Podwykonawcy domagają się pieniędzy, a drogi trzeba jeszcze dokończyć.
Co najmniej remis zaliczyła też w czasie Euro Joanna Mucha. Ministra sportu zaczęła od serii wpadek, ale wyciągnęła z nich wnioski. W czasie turnieju Euro nie popełniała już błędów, dobrze wypełniając rolę „gospodyni”. Ciężko pracowała – codzienne konferencje prasowe, spotkania, mecze. Politycy PO mówią w kuluarach, że uciekła spod gilotyny.
Bronisław Komorowski nie przekonywał wszystkich, że jest najlepiej zorientowanym kibicem na euro. Nie komentował też wyników każdego meczu, chociaż był na trybunach. Dzięki zachowaniu tej powściągliwości udało mu się uniknąć gaf. Przy okazji ogrzał się nieco w blasku skierowanym na polską reprezentację i dostał pamiątkową koszulkę.
W czasie Euro lewica i ludowcy postawili na przygotowania do życia po Euro. To strategia lepsza niż próby ścigania się na przykucie uwagi z euromanią, z góry skazane na niepowodzenie. Pierwsze efekty? Biura poselskie Ruchu Palikota w przyczepach kempingowych i szykowany rajd Leszka Millera po kraju. Ludowcy w osobie Waldemara Pawlaka zaczynają zaś batalię o deregulację, zbierają pieniądze na swoje długi i zapowiadają kolejne potyczki koalicyjne.
Największe problemy ma prezes PiS Jarosław Kaczyński, który musi walczyć na dwóch frontach jednocześnie. Pierwszy to rząd i Donald Tusk, drugi – Zbigniew Ziobro. Euro jeszcze się nie skończyło, a prezes PiS już ogłosił porażkę i zajął się innymi sprawami – czyli podatkiem katastralnym i karaniem za in vitro. To gest wobec skrajnej prawicy, o którą Kaczyński toczy bój z ziobrystami. Obecnie politycy PiS namawiają posłów Solidarnej Polski do powrotu – prezes wyznaczył im „deadline” do 27 lipca. Rywalizacja o rząd dusz na prawicy powoduje, że PO tylko zaciera ręce. - Kaczyński daje rządowi prezenty – przyznał ostatnio w „Gazecie Wyborczej” wiceszef PO Grzegorz Schetyna.
Pomijając jednak to, że prezes PiS, przy 30-stopniowych upałach, postanowił przywdziać strój świętego Mikołaja - polityka po Euro rozpędza się pomału. Może to upał, początek wakacji, a może – cisza przed burzą.