Strażacy i co odważniejsi mieszkańcy zrzucają z dachów pobite dachówki. Pozostali uprzątają połamane gałęzie i pobite szkło z okien. Padający w środę przez ok. 10 minut grad, który – według relacji świadków - miał wielkość kurzych jaj, zniszczył blisko tysiąc budynków oraz obiektów użyteczności publicznej; grad uszkodził też kilkaset samochodów.
W Bisztynku po przejściu środowej nawałnicy trudno znaleźć rodzinę, która nie ucierpiała. Nawet jeśli ktoś nie ma uszkodzonego dachu czy wybitych szyb, to grad zniszczył mu warzywa w ogródku, postrząsał z drzew jabłka i czereśnie. - Dopiero co zdążyłam wyplewić grządki, a już ich nie mam - powiedziała pani Maria spotkana w urzędzie gminie. Podobnie jak większość mieszkańców Bisztynka przyszła tu zgłosić swoje straty.
"Mamy swoje pięć minut"
5 lipca od rana dwie gminne urzędniczki przyjmują zgłoszenia od poszkodowanych. Każda z nich ma zapisanych już po kilka kartek z nazwiskami i adresami oraz listą szkód. Same urzędniczki w nielicznych wolnych chwilach opowiadają jedna drugiej o tym, co straciły: jednej zniszczyło połowę dachu, drugiej altankę, trzeciej auto.
W miasteczku słychać warkot pił, którymi strażacy przycinają powalone drzewa i warkot helikoptera jednej z telewizji. - Na Euro było o nas cicho, to choć teraz mamy swoje pięć minut w telewizji – ironizują mieszkańcy.
"Widziałem dużo gradobić, ale to..."
O tym, że przez Bisztynek przeszło gradobicie najdobitniej świadczy wygląd skwerów i trawników – są w nich powybijane dziury, tak jakby ktoś pokopał je motyką. O tym, jak silne było gradobicie świadczy też wygląd plastikowych krzesełek przy szkolnym boisku - każde z nich jest dziurawe. - Jestem strażakiem od 30 lat, widziałem dużo gradobić, ale grad takiej wielkości - po raz pierwszy – powiedział komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie Jan Słupski.
5 lipca w Bisztynku pracuje ponad stu strażaków, w tym specjalistyczne brygady wysokościowe. Strażacy przed wejściem na uszkodzone dachy zakładają ciężkie uprzęże zabezpieczające ich przed upadkiem.
Strażacy, którzy pracowali na uszkodzonych dachach powiedzieli, że sama konstrukcja dachów nie ucierpiała. Ucierpiało jedynie poszycie. Zalane są tylko te strychy, które pod dachówkami nie miały izolacji np. w postaci papy, folii, czy waty szklanej. - Większość tych dachów wymaga jedynie nowego poszycia, czy to z dachówki, czy blachy. Na szczęście konstrukcji dachów nie trzeba naprawiać – ocenił Słupski.
Mieszkańcy ramię w ramię ze strażakami
Strażakom pomaga 28 osadzonych z zewnętrznego oddziału Zakładu Karnego w Barczewie, oddział Kikity. - Są to ludzie, którzy pochodzą z tych okolic i na ochotnika zgłosili się do prac porządkowych – przyznał major Jacek Moczulski ze służby więziennej.
Obecny w Bisztynku rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej Jarosław Witek powiedział, że kolejnych 15 więźniów przyjedzie wkrótce do Bisztynka z aresztu śledczego w Bartoszycach. - Kolejnych 70 osób z Zakładów Karnych w Kamińsku i Dublinach czeka w pogotowiu. Jak będzie trzeba ludzie ci w każdej chwili przyjadą do Bisztynka i pomogą w sprzątaniu – podkreślił.
Witek poinformował także, że z Zakładu Karnego w Kamińsku zostanie przywiezionych 2,5 tys. dachówek, pochodzących z rozebranego budynku więziennego i krokwie. Zakład karny jest też gotowy pomóc w gotowaniu jedzenia – na razie nie zapadła jednak o tym decyzja.
Decyzją wojewody warmińsko-mazurskiego Mariana Podziewskiego i burmistrza Jana Wójcika od rana w Bisztynku pracują komisje, które spisują straty poszczególnych rodzin. Wojewoda powiedział, że do pomocy urzędnikom z gminy przysłał dziewięciu pracowników urzędu wojewódzkiego.
Dostaniesz zasiłek? Musisz zdradzić jak wydasz pieniądze
- Chodzi o to, żeby jak najszybciej zrobić listy i oszacować straty, bo chcemy wypłacić poszkodowanym zasiłki celowe w wysokości do 6 tys. zł – powiedział wojewoda. Dodał, że pierwsze pieniądze uda się wypłacić na początku przyszłego tygodnia. Osoby, które otrzymają zasiłki będą musiały udokumentować na co wydały te pieniądze.
Zdaniem Wójcika najważniejsze jest zabezpieczenie budynków i szybka ich naprawa, tak by kolejne deszcze nie zalewały domów. "Bardzo prosimy o to, by dowozić nam materiały budowlane, plandeki i dachówki, bo sami mamy kłopoty z transportem" – zaapelował. Wstępną pomoc mieszkańcom zaoferowali m.in. przedsiębiorcy z Morąga, Grunwaldu, Ostrołęki i Bartoszyc.
sjk, PAP