Niemka odebrała Polakom dom. Nie dostaną ani grosza

Niemka odebrała Polakom dom. Nie dostaną ani grosza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rodzina Głowackich musiała opuścić dom w Nartach (fot. Bogdan Hrywniak / Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Sąd Okręgowy w Olsztynie zdecydował, że rodzina Głowackich nie dostanie od Agnes Trawny żadnych pieniędzy tytułem zwrotu kosztów za poniesione prace remontowe w domu w Nartach, który Niemka odzyskała w 2005 roku.

Głowaccy chcieli od Trawny 210 tys. zł. - na tyle szacowali nakłady poniesione przez nich przez 30 lat mieszkania w domu w Nartach, który odzyskała Trawny. Chodziło m.in. o koszty przeprowadzonych remontów, założenie hydroforni, uporządkowanie sadu i ogrodu.

Pieniędzy od Trawny nie dostaną

Sąd w całości oddalił powództwo Głowackich bo uznał, że nie mieli oni zawartej z Trawny żadnej umowy (na najem czy użyczenie domu w Nartach), w związku z czym nie ma żadnej legitymacji do dochodzenia od Trawny roszczeń. Przesłuchując Władysława Głowackiego sąd ustalił, że jego rodzina mieszkała w Nartach od 1982 roku najpierw bez żadnej umowy; w 1987 roku zawarto ją z Nadleśnictwem Szczytno. Sąd uznał, że jeśli od kogokolwiek Głowaccy chcą dociekać zwrotu kosztów na remonty, czy inne wydatki związane z utrzymaniem domu w Nartach, to adresatem tych roszczeń winno być właśnie nadleśnictwo, a nie Trawny.

- Ona państwu tego domu w żaden sposób nie użyczała, czy wynajmowała; ona nie umawiała się z państwem na żadne nakłady z państwa strony - argumentował sędzia Przemysław Jagosz, dodając, że na remontowanie domu Głowaccy umawiali się właśnie z nadleśnictwem. Głowacki przyznał przed sądem, że gdy leśniczy dał mu klucze do zdewastowanego mieszkania, to powiedział, że Głowacki może w nim mieszkać, ale nadleśnictwo nic nie wyremontuje. Dlatego Głowacki sam decydował o skali remontów i sam je przeprowadzał oraz finansował.

"Robiliśmy to, by mieszkać po ludzku"

Przez lata mieszkania w Nartach państwo Głowaccy m.in. doprowadzili do domu wodę, zbudowali hydrofornię, uporządkowali zaniedbany sad (Głowacki powiedział sądowi, że zanim nasadził w nim drzewa owocowe, wywiózł dwie przyczepy drzew połamanych, czy uschniętych), przebudowali wewnątrz domu pomieszczenia, zbudowali w pokoju kominek. - Braliśmy na to pożyczki, kredyty, robiliśmy wszystko, by mieszkać po ludzku - mówił sądowi Głowacki. Dodał, że żona miała tak piękny warzywnik i ogród kwiatowy, że co roku dostawała za nie nagrodę od nadleśniczego. - Dbaliśmy o Narty jak o swoje, kochaliśmy to miejsce, ten dom i tę wieś. Do dziś jest nam ciężko, że się wyprowadziliśmy - mówili w sądzie Głowaccy.

Oddalając powództwo Głowackich sąd podkreślił, że nawet gdyby uznać, że rodzina ta ma prawo dochodzić roszczeń od Trawny, to istnieje dokument, który takie zachowanie uniemożliwia. Jest nim oświadczenie, jakie Władysław Głowacki podpisał wyprowadzając się w kwietniu 2011 roku z Nart.

- W oświadczeniu tym jest napisane, że nie będzie pan dochodził od Agnes Trawny żadnych roszczeń za pozostawione mienie i poniesione nakłady. Nawet gdyby uznać, że istniała jakakolwiek legitymacja do dochodzenia roszczeń od Trawny - choć w ocenie sądu jej nie ma - to oświadczenie podpisane przez pana Głowackiego jest skuteczną umową - powiedział uzasadniając wyrok sędzia. Jak podkreślił "nie ma znaczenia, że na tym oświadczeniu nie ma podpisu pani Głowackiej", ponieważ oboje prowadzili wspólne gospodarstwo domowe, w którym każde z małżonków mogło podejmować samodzielne decyzje. 

"Nie wiedziałem co podpisuję"

Władysław Głowacki powiedział, że podpisując oświadczenie nie miał świadomości konsekwencji tego kroku. - Pani Trawny i jej mecenas prosili, żebyśmy zostawili wszystko w porządku, żebyśmy nic nie niszczyli, nie dewastowali i tak zrobiliśmy. Zachowywaliśmy się wobec nich po ludzku - powiedział Głowacki. Wyrok nie jest prawomocny. Głowaccy nie zdecydowali, czy się od niego odwołają. Przyznali, że "raczej nie zdecydują się na nową sprawę przeciwko nadleśnictwu".

Głowaccy od 1,5 roku mieszkają we wsi Kamionek pod Szczytnem, utrzymują się z emerytury Władysława Głowackiego. Przyznali w sądzie, że doświadczenia związane z odzyskaniem domu w Nartach przez Trawny wpędziły ich w nerwicę, którą wciąż leczą. Agnes Trawny nie było w sądzie, jej pełnomocnik nie przyszedł na ogłoszenie wyroku. Wcześniej pełnomocnik Trawny mecenas Andrzej Jemielita przyznał, że dom w Nartach właśnie jest rozbierany. Agnes Trawny chce w tym miejscu zbudować nowy.

Odzyskała dom przez urzędniczy błąd

Mazurka Agnes Trawny wyjechała z Nart do Niemiec w latach 70. Jej dom i ziemia przeszły na własność Skarbu Państwa, ale ówcześni urzędnicy nie zmienili adnotacji w księgach wieczystych i przez lata to Trawny figurowała jako właścicielka domu i ziemi. Dlatego po latach sądowej batalii, w 2005 roku przed Sądem Najwyższym odzyskała ojcowiznę.

Dom w Nartach Skarb Państwa oddał w zarząd Lasom Państwowym, a te ulokowały w nim rodziny robotników leśnych - Moskalików i Głowackich. Obie rodziny dobrowolnie nie chciały wyprowadzić się z Nart. Pierwsi ulegli Głowaccy i wyprowadzili się wiosną; Moskalikom groziła eksmisja komornicza - ostatecznie sami wyprowadzili się do lokalu socjalnego wskazanego im przez gminę Jedwabno na początku września 2011 roku.

ja, PAP