- Jak ktoś ma poczucie winy, to niech się bije (w piersi – red.). Ale ja nie pozwolę, żeby cały PSL w tym upaprać. Bo PSL-u tam nie było. Był może pazerny gość, który nie potrafił się opamiętać – mówił lider partii do delegatów z woj. śląskiego.
Afera taśmowa
Nawiązał w ten sposób do ujawnionego w lipcu przez "Puls Biznesu" nagrania rozmowy szefa kółek rolniczych Władysława Serafina z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem o możliwych nieprawidłowościach w spółkach związanych z Ministerstwem Rolnictwa. Chodziło m.in. o spółkę Elewarr i jej dyrektora Andrzeja Śmietankę. W związku z nagraniem do dymisji podał się minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL. Zastąpił go Stanisław Kalemba.
Według Pawlaka gdy Najwyższa Izba Kontroli wskazała, że Śmietanko narusza ustawę kominową, powinien on – jak mówił wicepremier – „powiedzieć: przepraszam bardzo, będę już w porządku; a nie robić sobie jaja, że zwalnia się, że teraz on nie będzie prezes, tylko będzie dyrektor generalny i zarobi półtora czy dwa razy tyle”. Z ujawnionej rozmowy wynikało m.in., że dyrektor generalny Elewarru Andrzej Śmietanko zamienił stanowisko prezesa tej spółki na funkcję dyrektora generalnego, by nie obowiązywały go zapisy ustawy kominowej, a także że pobiera wynagrodzenie w wysokości 3 proc. zysku firmy.
"Władze PSL żadnego z tych ludków nie akceptowały"
Pawlak ocenił, że ujawnione nagrania „to nie są żadne taśmy PSL-u, bo władze PSL-u żadnego z tych ludków nie akceptowały”. Wspominał, że po wyborach parlamentarnych podczas posiedzenia rady naczelnej PSL pytano ministra Marka Sawickiego „czy nie ma tak takich błędów i takich zaszłości, które nam się odbiją czkawką”. - Bił się w piersi przed całą radą naczelną i mówił, że nie ma, że to są tylko pomówienia. Potem zwolnił w grudniu (z ARR – red.) Łukasika, który to wszystko tam nagadał. Łukasika zwolnił, a nie Śmietankę, a powinien zwolnić Śmietankę. I wtedy on byłby dalej ministrem i byłby porządek – podsumował Pawlak.
Lider PSL skrytykował fakt nagrania i upublicznienia taśm. - Odrębną sprawą jest to, co tutaj się stało. Takiej rzeczy się nie robi. Jak ktoś nie ma odwagi przypieprzyć i powiedzieć ostro, odważnie, na gremium statutowym: chłopie, spieprzyłeś robotę, odchodź, to takie podstępne działanie nie powinno mieć miejsca. Niestety, sorry, ale to nie w naszej kulturze – mówił Pawlak. Jego słów słuchał m.in. obecny na obradach Władysław Serafin. Wicepremier wzywał działaczy PSL, by – jak mówił - „widzieli swoje miejsce i swój temperament w odpowiednim miejscu, bo takie zacietrzewienie i stawianie tylko na swoim często może prowadzić do tego, że łapa nam się obsunie poza krawędź boiska”.
"W cwaniactwie bardziej utalentowanych nie przebijemy"
- Powiedzmy sobie jasno, odważnie, szczerze, tak jak w rodzinie, że w cwaniactwie nie przebijemy tych bardziej utalentowanych, ale w solidności i porządnym działaniu możemy być przykładem solidnej organizacji i solidnej reprezentacji. I o to warto zawalczyć – nawoływał lider partii.
Katowicki zjazd był czwartym spośród 16 zaplanowanych w kolejnych tygodniach zjazdów wojewódzkich, poprzedzających zjazd krajowy i wybory szefa partii. Podczas obrad Pawlak usłyszał również słowa krytyki. Szef śląskich ludowców Marian Ormaniec zarzucił liderowi partii m.in., że stracił on kontakt z rolnikami i działaczami. - Nam, kolego prezesie, ten styl nie odpowiada – mówił Ormaniec, wytykając prezesowi m.in. brak wsparcia dla śląskiej organizacji i niedotrzymywanie danych działaczom obietnic.
Pawlak odpowiadał, że Ormaniec ma swoje osiągnięcia, ale i potknięcia. - Tak bardzo brutalnie powiem też Marian do ciebie, gdybym szedł za twoimi radami, to moglibyśmy mieć tu Elewarr bis. Nawet jeśli mamy poczucie niedosytu, ale zachowaliśmy twarz, to jest dużo lepsze poczucie, niż gdyby się przejeść i wywrócić – powiedział szef PSL.
"Nie ma wewnętrznej walki w partii"
W rozmowie z dziennikarzami Pawlak ocenił, że kampania przed wyborami szefa PSL jest otwarta i rzeczowa; zaprzeczył sugestiom o toczącej się wewnętrznej walce w partii. Dodał, że spodziewa się wielu kontrkandydatów w wyborach prezesa na następną kadencję. - To jest nasza dobra tradycja i nawet obowiązek statutowy, że nie można dokonywać wyborów, jeżeli jest tylko jeden kandydat; musi być wielu kandydatów – powiedział.
Jeszcze w sobotę po południu delegaci na śląski zjazd wybiorą szefa ludowców w regionie. Pawlak zachęcał, by „wybory były nakierowane na osoby, które są na Śląsku cenione, porządne, rozsądne, mają mocną pozycję merytoryczną i osobistą”.
ja, PAP