"Kretyn, który zawiadomił policję powinien odpowiadać karnie za fałszywe doniesienie o przestępstwie – co spowodowało zamieszanie i zaabsorbowanie milionów ludzi. Ile setek tysięcy roboczogodzin Polska straciła z jego powodu?" - pyta na Facebooku Janusz Korwin-Mikke komentując sprawę dwuletniej Mai, którą rodzice zostawili na lotnisku pod opieką pracownic portu lotniczego ponieważ dziecko nie mogło polecieć z nimi na wakacje z powodu braku ważnego paszportu. Po dziecko, po około kwadransie, zgłosiła się jedna z krewnych.
"Jest oczywiste, że w takiej sytuacji dziecko należy zostawić obsłudze lotniska. Zawiadomiona ciotka czy inna opiekunka dziecko odebrała – i po sprawie" - podkreśla lider Nowej Prawicy. I dodaje, że za całe zamieszanie - oprócz osoby, która poinformowała o wszystkim organy ścigania - powinien odpowiedzieć prokurator, który "publicznie wypowiedział się, że prokuratura rozważa postawienie rodzicom dziecka zarzutu narażenia dziecka na utratę życia lub zdrowia". "To chyba raczej zabranie dziecka do Grecji, gdzie w każdej chwili znów mogą wybuchnąć zamieszki, jest narażeniem na utratę życia lub zdrowia – jeśli już mamy się nad tym zastanawiać" - zauważa z przekąsem Korwin-Mikke.
"Rodzice oczywiście postąpili słusznie. Choćby z uwagi na nastoletniego syna – który pozbawiony obiecanego wyjazdu miałby przez długie lata uraz w stosunku do siostry! Ale nie tylko. Gdyby mała miała 10 lat – można by rozważać, czy nie lepiej byłoby z nią zostać. Ale dziecko niespełna dwuletnie?" - podkreśla lider Nowej Prawicy. "Przecież dwuletnie dziecko nie ma pojęcia, co to jest >wyjazd na wakacje do Grecji
arb
"Rodzice oczywiście postąpili słusznie. Choćby z uwagi na nastoletniego syna – który pozbawiony obiecanego wyjazdu miałby przez długie lata uraz w stosunku do siostry! Ale nie tylko. Gdyby mała miała 10 lat – można by rozważać, czy nie lepiej byłoby z nią zostać. Ale dziecko niespełna dwuletnie?" - podkreśla lider Nowej Prawicy. "Przecież dwuletnie dziecko nie ma pojęcia, co to jest >wyjazd na wakacje do Grecji
arb