Solidarna Polska chce zahamować ekspansywność mniejszości niemieckiej. PO: to idiotyzm

Solidarna Polska chce zahamować ekspansywność mniejszości niemieckiej. PO: to idiotyzm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Ziobro (fot. PAP/Leszek Szymański) 
Solidarna Polska chce zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Proponuje, by z rejestru gmin, w których używany jest - jako pomocniczy - język mniejszości, wykreślać te gminy, w których liczba mieszkańców reprezentujących mniejszości spadła poniżej 20 proc.

- To idiotyczny pomysł - komentuje wiceszefowa sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych Danuta Pietraszewska (PO).

"Chcemy zahamować ekspansywność mniejszości niemieckiej"

Rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki tłumaczy, że autorom projektu chodzi o "zahamowanie ekspansywności mniejszości niemieckiej w województwie opolskim", w tym o "niemieckie nazwy polskich miejscowości".

Zgodnie z obowiązującą ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, przed organami gminy, obok języka urzędowego, może być używany, jako język pomocniczy język mniejszości. Dzieje się tak w gminach, gdzie liczba osób należących do mniejszości, której język ma być używany, jako pomocniczy, jest nie mniejsza niż 20 proc. ogólnej liczby mieszkańców gminy. Gminy takie wpisywane są do specjalnego rejestru. Na obszarze tych gmin mogą też być używane dodatkowe, tradycyjne nazwy miejscowości, ulic, czy obiektów fizjograficznych (nizin, gór, jezior, rzek itd.). Właśnie w związku z dwujęzycznym nazewnictwem powstał projekt Solidarnej Polski - tłumaczy Jaki.

Mniejszości narodowe w 31 gminach

Według danych MAC, w urzędowym rejestrze zapisanych jest 31 gmin, w których używany jest język pomocniczy. W większości są to gminy w województwie opolskim, gdzie językiem pomocniczym jest niemiecki. Pozostałe gminy leżą w województwach: podlaskim (jęz. litewski i białoruski) oraz pomorskim (jęz.kaszubski). Ostatnią z gmin - gmina Linia w powiecie wejherowskim - dopisano do rejestru w kwietniu.

Ziobryści chcą zmian

Solidarna Polska chce zapisać w ustawie, że - jeśli wyniki aktualnego spisu powszechnego wykażą, że gmina przestała spełniać kryterium 20 proc. - jej władze (rada gminy) mają zwrócić się do właściwego ministra (administracji i cyfryzacji, wcześniej - do szefa MSWiA) o wykreślenie z urzędowego rejestru. Ponowne wpisanie gminy do rejestru mogłoby nastąpić jedynie tam, gdzie za ustaleniem dodatkowej nazwy miejscowości w języku mniejszości opowie się w konsultacjach ponad połowa mieszkańców-uczestników konsultacji.

- W województwie opolskim jest znaczna liczba gmin, gdzie liczba mieszkańców należących do mniejszości niemieckiej spadła poniżej 20 proc. Chcemy, aby ludność polska miała możliwość wypowiedzenia się w konsultacjach, czy chcą dwujęzycznych tablic. Są gminy, gdzie "od zawsze" rządzi mniejszość niemiecka, a władze nie dawały ludności polskiej możliwości zabrania głosu w tej sprawie - powiedział Jaki. - Były przypadki, gdzie w dniach polskich świąt patriotycznych w opolskich miejscowościach ściągano polskie flagi. Jesteśmy Polakami i mamy polskie interesy - podkreślił polityk Solidarnej Polski.

Solidarna Polska argumentuje, że w obowiązującej ustawie nie przewidziano sytuacji, gdy spis powszechny wykaże, iż liczba mieszkańców gminy należących do mniejszości spadła poniżej progu 20 proc. Autorzy projektu podkreślają, że gminy, w których będzie używany język pomocniczy powinny spełniać ustawowe kryteria nie tylko w momencie występowania o wpis do rejestru, ale również później.

Nowelizacja uderzy nas po kieszeni?

Według Solidarnej Polski proponowana nowela przyniesie pozytywne skutki społeczne zapobiegając sytuacji, gdy w gminie "liczba osób należących do mniejszości zmalała w znacznym stopniu", a "brak zmiany może powodować dyskomfort ludności polskiej zamieszkującej daną gminę" - czytamy w uzasadnieniu. Solidarna Polska przekonuje jednocześnie, że nowela "zachowuje pełne poszanowanie praw mniejszości narodowych na terenach, gdzie liczba osób należących do mniejszości narodowej jest nie mniejsza niż 20 proc. ogólnej liczby mieszkańców".

Zdaniem Solidarnej Polski nowelizacja "może przynieść skutki finansowe w postaci kosztów związanych z likwidacją niektórych tablic z nazwami miejscowości w języku mniejszości, jednak przyniesie również oszczędności w postaci zaniechania wypłacania dodatku". Zgodnie z ustawą bowiem, pracownikom zatrudnionym m.in. w urzędzie gminy, oraz w gminnych jednostkach i zakładach budżetowych może być przyznany dodatek z tytułu znajomości języka pomocniczego obowiązującego na terenie tej gminy. Projekt SP został już złożony w Sejmie.

"Ten pomysł jest idiotyczny"

Wiceszefowa sejmowej komisji mniejszości narodowych Danuta Pietraszewska (PO) uważa, że projekt SP jest "idiotyczny". - Weźmy przykład Łemków - ich jest coraz mniej. Czy to znaczy, że nie mamy ochraniać ich kultury, ich tożsamości? Każda grupa etniczna zasługuje na opiekę państwa. Rząd przeznacza coraz większe, choć na pewno nadal niewystarczające pieniądze na wsparcie mniejszości - powiedziała posłanka PO.

Według niej, kryterium 20 proc. powinno być traktowane, jako kierunkowe, a nie odczytywane literalne. - Wrócę do Łemków, którzy są rozproszeni po całej Polsce - w takiej sytuacji ci ludzie nie dostaliby należnej im pomocy. Trzeba brać pod uwagę ilu przedstawicieli mniejszości jest w ogóle w naszym kraju - ci ludzie mają konstytucyjne prawo do ochrony swojej tożsamości - zaznaczyła posłanka PO.

Jaki podkreśla z kolei, że projekt powstał z myślą o mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie, a nie o Łemkach, czy przedstawicielach innych mniejszości. - Nie mam nic przeciwko ochronie praw Białorusinów, Łemków, czy Niemców. Chodzi nam jedynie o sytuację, gdzie mniejszość niemiecka stosuje ekspansywną politykę, chcemy to zahamować - mówi polityk Solidarnej Polski.

ja, PAP