"Powinniśmy pamiętać, jaką drogę przeszła ta broń, bo przegraliśmy kampanię wrześniową, kilkaset karabinów wpadło w ręce wroga, który przekazał go swoim aliantom. Karabinek niestety walczył przeciwko naszym sojusznikom" - podkreślił Sikorski w czasie uroczystości przekazania karabinu.
Pomysł sprowadzenia karabinu pojawił się podczas zeszłorocznych rozmów Podsekretarza Stanu Bogusława Winida (wówczas Stałego Przedstawiciela RP przy NATO) ze stroną norweską na temat pozyskania tankietki TKS, która ostatecznie pod koniec maja br. trafiła do Poznania. Na początku 2012 r. Norwegowie przekazali stronie polskiej informację, że posiadają jeszcze w swoich zbiorach karabin przeciwpancerny wzór 35, Ur.
Minister Radosław Sikorski postanowił wówczas sprowadzić broń do Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. Karabin został przekazany nieodpłatnie przez norweskie Muzeum Obrony. "Dzisiaj mamy 31 sierpnia, czyli rocznicę naszego wielkiego pokojowego zwycięstwa, a jutro niestety początek naszej klęski i to podwójnej, najpierw wojskowej, a potem politycznej, klęski, która zaowocowała wieloma dekadami zniewolenia. Jako minister spraw zagranicznych często się zastanawiam, czy mój poprzednik płk Józef Beck mógł tę grę dyplomatyczną inaczej rozegrać, czy na przykład mógł zagrać na czas, podjąć grę, na której może zyskalibyśmy do następnej wiosny, zyskalibyśmy więcej czasu na mobilizację sojuszników i na przygotowania do wojny" - powiedział minister.
Sikorski dodał, że będąc ministrem obrony zadawał sobie pytanie "czy nasza strategia, taktyka, rozmieszczenie wojsk wokół naszych granic, czy to było optymalne". - Nie wszyscy wiedzą, że kraj nasz w 1939 r. wystawił 1,2 mln żołnierzy, a mimo to nie udało się obronić ojczyzny. Jednym z powodów klęski było to, że nie mieliśmy nowoczesnego wyposażenia, a nawet wtedy, gdy je mieliśmy, np. samoloty Łoś czy pistolety Vis, to nie mieliśmy go w ilościach, które by wpłynęły na rozstrzygnięcie konfliktu - mówił Sikorski.
Minister zaznaczył, że polskie wojsko w 1939 r. miało dużo karabinów Ur, które były w stanie z odległości 100 metrów przebić każdą niemiecką maszynę, która najechała na Polskę.
"Wydaje się, że jest w tym lekcja dla tych z nas, którzy dzisiaj są odpowiedzialni za bezpieczeństwo kraju. Nie wystarczy mieć dobrą strategię, czyli z kim zawierać sojusze i z kim iść na wojnę. Nie wystarczy mieć dobrą taktykę, jak rozgrywać bitwy. Nie wystarczy nawet mieć odpowiednią technikę w odpowiednich ilościach. Trzeba jeszcze mieć doktrynę użycia tej broni i tę doktrynę trzeba jeszcze dobrze przećwiczyć" - argumentował szef polskiej dyplomacji.
Wskazał, że powinna to być przestroga dla tych, którzy konstruują plany zakupów, wdrożeń, użycia nowych rodzajów broni. Karabin przeciwpancerny wzór 35, zwany Ur, został opracowany przez polskich konstruktorów pod kierownictwem Józefa Maroszka w Państwowej Fabryce Karabinów w Warszawie. Broń służyła do zwalczania czołgów, samochodów opancerzonych i osłoniętych tarczą broni polowych. Karabin strzelał specjalnymi nabojami kalibru 7,82 mm. Na początku wojny był w stanie przebić pancerze większości używanych wówczas czołgów.
Na wyposażenie polskiej armii karabiny weszły krótko przed II wojną światową. Po walkach 1939 r., część karabinów wpadła w ręce wojska niemieckiego, które wykorzystywało je w czasie walk we Francji. Później zostały odsprzedane armii włoskiej, gdzie część z nich służyła do końca wojny. W Polsce do dziś zachowało się niewiele karabinów Ur.eb, pap