- Zleciłem tę kontrolę w ubiegłym tygodniu, jej wyniki dotarły do mnie wczoraj wieczorem. Wynika z niej za mało, nie jestem usatysfakcjonowany tymi wyjaśnieniami. Będę domagał się od pani prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku dalszych wyjaśnień - powiedział Gowin w programie "Jeden na jeden" w TVN24.
30 sierpnia Ministerstwo Sprawiedliwości zleciło kontrolę w Sądzie Okręgowym w Słupsku, który podlega Sądowi Apelacyjnemu w Gdańsku. Chodzi o informacje dotyczące szczegółów udzielanych przez sąd penitencjarny w Słupsku przerw w orzeczonej wobec Marcina P. karze więzienia, którą odbywał w zakładzie karnym w Ustce.
Cztery przerwy w odbywaniu kary
P. odbywał w Ustce karę zasądzoną przez sąd w Starogardzie Gdańskim, który skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu, ale karę odwiesił, gdy P. nie spełnił zaleceń sądu – nie naprawił wyrządzonej przez siebie szkody. Do zakładu w Ustce P. trafił 16 lutego 2009 r.
Jak powiedziała wiceprezes słupskiego sądu okręgowego Elżbieta Jaroszewicz, P. udzielono czterech przerw w odbywaniu kary, które w sumie trwały 12 miesięcy, poczynając od 4 czerwca 2009 r., a kończąc na czerwcu 2010 r. Według Jaroszewicz sędzia udzielił przerw, opierając się na posiadanych dowodach: wywiadach środowiskowych przeprowadzanych przez kuratora. Przerw udzielano z uwagi na trudną sytuację osobistą i rodzinną skazanego, w tym m.in. pożar, jaki dotknął jego bliskich. - W oparciu o informacje, jakimi dysponuję, nie mam uwag do pracy tego sędziego – powiedziała wiceprezes Jaroszewicz.
- My uważamy, że sąd ten nie wykazał wystarczającej determinacji w materii uzyskiwania od kuratora dozorującego Marcina P. pełnych i obiektywnych danych na temat skazanego. Kurator ten przygotowując wywiady o skazanym poprzestawał na oświadczeniach samego Marcina P. i ani on, ani sąd penitencjarny w żaden sposób tych wywiadów nie weryfikował. Dlatego uważamy te wyjaśnienia za niewystarczające - powiedziała rzeczniczka resortu sprawiedliwości Patrycja Loose.
- Zgodnie z przepisami, ja mogę zlecić dokonanie kontroli, ale tę kontrolę przeprowadza prezes odpowiedniego sądu. Jeżeli ja nie jestem usatysfakcjonowany, jeżeli minister sprawiedliwości nie jest usatysfakcjonowany wynikami tej kontroli, to może wystąpić o przekazanie do ministerstwa akt sprawy. Tak było w przypadku tych sędziów, czy tego sędziego i tych kuratorów, wobec których już toczy się postępowanie dyscyplinarne. Sądzę, że podobnie będzie w tej sprawie - tłumaczył Gowin.
Brak sędziowskiej determinacji
Minister sprawiedliwości powiedział, że nie ma podejrzeń, aby sędziowie "kryli" innych sędziów, ale jak dodał "nie ma poczucia, żeby środowiska sędziowskie wykazywały się w tej sprawie taką determinacją wyjaśnienia i samooczyszczenia, jaką ma np. ministerstwo sprawiedliwości". Według Gowina wobec winnych powinny być "surowe konsekwencje dyscyplinarne, włącznie z pozbawieniem prawa wykonywania zawodu".
- Sądzę, że jednym z wniosków z całej tej sprawy, z afery Amber Gold, będzie przemyślenie na nowo procedur postępowań dyscyplinarnych wobec prokuratorów i wobec sędziów - dodał szef resortu sprawiedliwości.
Pragmatyka działania premiera
Gowin tłumaczył , że informacja ABW z ostrzeżeniem przed działalnością Amber Gold, jaka dotarła do rządu pod koniec maja nie miała prawdopodobnie wpływu na rozmowę premiera Donalda Tuska z jego synem. - Między 24 maja a początkiem czerwca, kiedy zapewne premier rozmawiał ze swoim synem, to jest naprawdę kwestia tygodnia. Czy w ciągu tego tygodnia pismo trafiło do jego rąk? Sądzę, że nie - powiedział Gowin. - Pragmatyka działania i premiera i ministrów jest taka, że nie od razu zapoznajemy się ze wszystkimi pismami. One zazwyczaj przechodzą przez ręce naszych współpracowników - wyłapywane są przez nich te najważniejsze - wyjaśnił minister.
Gowin potwierdził również, że Marcin P., który od przebywa w areszcie, wnioskował o dodatkową ochronę. - Jest prawdą, że Marcin P. otoczony jest w więzieniu opieką, którą może nie nazwałbym czułą, ale mam nadzieję, że będzie bardo skuteczna - zapewnił.
jl, PAP