Wyrok dotyczył sprawy rozpoczętej w lipcu 2011 r., kiedy to Jadwiga Gosiewska złożyła do premiera wniosek o udzielenie odpowiedzi na 13 pytań związanych z katastrofą polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Pierwsze dotyczyło tego, czy istnieje, w jakiej formie oraz jakiej treści oświadczenie o udzieleniu przez Polskę zgody na ustalenie przez Rosję zasad organizacji i prowadzenia badań oraz wykrycia przyczyn katastrofy. Dalsze pytania odnosiły się do szczegółowych kwestii związanych z treścią tego oświadczenia i wynikających z niego warunków porozumienia. Kobieta żądała także odpowiedzi, jaki urząd i jaka konkretnie osoba takie oświadczenie wydały.
Porozumienie z Rosją - bez dokumentów
W sierpniu 2011 r. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała kobietę, że zgoda na zastosowanie przez Federację Rosyjską określonej procedury została udzielona w „formie dorozumianej”, a zatem niebezpośrednio. Nie było odrębnej decyzji ani premiera, ani Rady Ministrów. Wszelkie działania były prowadzone na bieżąco, by umożliwić natychmiastowe badanie przyczyn katastrofy. Dlatego porozumienia polsko-rosyjskie nie miały formy dokumentów i w związku z tym nie mogą stanowić informacji publicznej.
Jadwiga Gosiewska złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, zarzucając premierowi bezczynność. Twierdziła, że jej wniosek nie został rozpatrzony, gdyż nie otrzymała informacji, o które prosiła.
WSA: jeśli przedstawiciele władzy wiedzą...
WSA w wyroku z 22 lutego 2012 r. uznał skargę za zasadną. Przypomniał, że konstytucja daje obywatelom prawo do informacji o działalności organów państwa. Chodzi zatem - zdaniem sądu - nie tylko o treść dokumentów urzędowych, ale także o informacje znane przedstawicielom władz, choćby w żaden sposób ich nie utrwalono, lecz zostały wyrażone jedynie słownie. Istotne bowiem jest - podkreślił WSA - by informacja była faktem i wiązała się z działalnością organu władzy publicznej.
Skoro zgoda strony polskiej „była dorozumiana”, to według sądu przedstawiciele władz musieli poczynić pewne ustalenia. Nawet jeśli nie zostały one utrwalone w formie oficjalnych dokumentów ani na jakimkolwiek nośniku informacji, to są znane przedstawicielom władzy, a tym samym mają charakter informacji publicznej. WSA wyjaśnił, że odpowiedzi na wniosek Gosiewskiej można było udzielić ustnie lub przekazać jej nagranie audiowizualne bądź zapis w formie papierowej.
NSA: pamięć ludzka bywa zawodna
Skargę kasacyjną od tego wyroku złożył prezes Rady Ministrów Donald Tusk. Naczelny Sąd Administracyjny w piątkowym wyroku uchylił wyrok WSA i nakazał mu ponowne rozpoznanie sprawy. Stwierdził, że ustalenia sądu I instancji nie mają żadnego odzwierciedlenia w dowodach i naruszają przepisy ustawy o postępowaniu przed sądami administracyjnymi.
Zdaniem NSA, informacja publiczna musi być w posiadaniu właściwego organu władzy, musi istnieć i musi być wytworzona. Zgoda dorozumiana może się zaś wyrażać nawet poprzez gesty czy mimikę, a nie tylko - jak uznał WSA - przez ustne ustalenia. Jeśli zatem informacja istnieje tylko w pamięci przedstawiciela władzy, a pamięć ta może być zawodna, to informacja taka nie jest informacją publiczną - podsumował NSA.
zew, PAP