- Między bajki można włożyć opinię, która krąży od ogłoszenia wyroku w procesie Pruszkowa, że oni się tak zmienili, że są dziś aniołami. Nie. To nadal są bandyci, ale wiedzą już, że muszą już działać inaczej niż wcześniej - ocenił Sylwester Latkowski, dziennikarz piszący o polskiej mafii, w rozmowie z serwisem Onet.pl.
Sylwester Latkowski powiedział podczas rozmowy z dziennikarzem Onetu, że osobiście poznał kilku z gangsterów z Pruszkowa. - Rozmawiałem z niektórymi pracując nad książką "Zabić Papałę", "Polska mafia", czy "Biuro Tajnych Spraw". Najważniejsze moje kontakty były ze świadkami koronnymi, bo otwarcie mówili o Pruszkowie. I to właściwie oni są jedynymi gangsterami, którzy rozmawiają z mediami - wyjaśnił i podkreślił, że "czasy, w których gangsterzy rozmawiali z dziennikarzami, minęły".
Gangsterzy i media
- Oni zrozumieli już, że medialność mści się na nich. Zmieniła się filozofia tych przestępców, bo zwykli ludzie zrozumieli, że bycie gangsterem jest czymś złym, a kiedyś nie było to tak jednoznaczne - wyjaśnił dziennikarz. - Teraz wiadomo, że bandyta to bandyta. I nie ma bandytów dobrych - dodał.
Narodziny Pruszkowa
Latkowski, spytany o historię narodzin Pruszkowa, odparł: "W aktach IPN znalazłem informacje, że już milicja obywatelska miała rozpoznanie w środowisku przestępców z Pruszkowa. A jak nastąpiła transformacja, to stała się dziwna rzecz, bo część akt, ich właśnie dotycząca, trafiła do Urzędu Ochrony Państwa". Dlaczego tak się stało? - Niektórzy z tych ludzi trafili pod opiekę służb - np. „Pershing”, który był agentem. Pochopnie z bandytów robiono konfidentów. W zamian za donoszenie pozwalano im na popełnienie paru przestępstw, tylko że potem okazywało się, że nie dokonują oni pospolitych czynów, ale takich, które rzeczywiście zaczęły już zagrażać życiu ludzi, bo w latach 90. regularnie dochodziło do morderstw, zamachów i wybuchów bomb - wyjaśnił Latkowski.
W wywiadzie dla Onetu Latkowski szczegółowo opisał strukturę gangu, powołując się przy tym na zeznania "Masy", najważniejszego świadka koronnego. - Szefami, czyli „zarządem” Pruszkowa, byli: bracia D., Sz., „Parasol”, „Raźniak” i „Słowik”. Pod nimi byli ludzie, którzy operowali podgrupami: „Masa”, „Zbynek”, P., „Żaba”, „Bysio”, „Mięśniaki”, „Bolo”, Jarosław Meringe, F., to z grubsza. W prokuraturze na czterech kartach rozrysował strukturę Pruszkowa. To było kilkaset osób. Osiągali zyski od kilku do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. W drugiej połowie lat 90. grupa pruszkowska działała w całej Polsce. Mieli podporządkowany Lublin, Trójmiasto, Szczecin, Poznań, Łódź, Śląsk - powiedział dziennikarz.
Można było ich zatrzymać?
Zdaniem dziennikarza, można było zatrzymać rozwój gangu. -Gdyby od początku służby działały tak jak powinny, to nigdy byśmy nie słyszeli o tym zakończonym właśnie procesie, bo by go nie było. Ci ludzie nie wyrośliby na tak znaczących gangsterów - ocenił Latkowski.
Brudne pieniądze i inwestycje
Na pytanie, co dziś robią ci, którzy w latach 90. byli medialnymi gangsterami, Sylwester Latkowski odpowiedział: "Część jest 1,5 metra pod ziemią. Tam sobie leżą". Co stało się z innymi? - Reszta zainwestowała pieniądze w legalne biznesy. To jest najsmutniejsze, że udało im się zachować i wyprać brudne pieniądze, więc mają środki na inwestycje. A inni jeszcze wykorzystują kasę do finansowania kolejnych przestępstw - powiedział Latkowski. - Między bajki można włożyć opinię, która krąży od ogłoszenia wyroku w procesie Pruszkowa, że oni się tak zmienili, że są dziś aniołami (sędzia ogłaszając wyrok, stwierdziła, że „czyny, które zarzucono skazanym, dotyczyły spraw sprzed kilkunastu lat i w większości sądzone osoby są już w innej sytuacji zawodowej i rodzinnej” - red.). Nie. To nadal są bandyci, ale wiedzą już, że muszą już działać inaczej niż wcześniej - dodał.
Cinkciarze i deweloperzy
- Część gangsterów Pruszkowa to byli cinkciarze, którzy pozakładali później kantory. Ale ciekawsze jest to - i mało ludzi ma tego świadomość - że mieszka w domach albo mieszkaniach zbudowanych przez ludzi mafii działających w branży deweloperskiej - stwierdził Latkowski. - To jest branża, w którą świat gangsterski wchodzi tak na świecie jak i w Polsce. W efekcie wiele osób kupując mieszkanie czy działkę, pierze w ten sposób pieniądze mafii - dodał.
Sylwester Latkowski jest przekonany, że gangsterzy musieli mieć kogoś nad sobą - Oni też na początku skądś musieli wziąć kasę, ktoś musiał im zapewnić ochronę, ktoś też musiał im dawać pewne dojścia w policji, prokuraturze, służbach. Ci znani nam gangsterzy, na szczęście - co było widać jeszcze po ich początkowej aktywności publicznej - nie są intelektualnymi orłami - ocenił dziennikarz. - Świadek koronny Jarosław S., ps. Masa, w rozmowie ze mną stwierdził, że gdy tylko zaczynał mówić o „prawdziwej mafii, a nie trzepakowej, którą my byliśmy”, nie chciano go słuchać. Herszman, mało znana publicznie postać, słysząc o „Słowiku”, „Pershingu”, „Parasolu”, „Bolu” i „Masie”, uśmiechał się dobrotliwie i mówił: - To były doły, nazywali mnie wujek - powiedział Latkowski.
Nowi gangsterzy
Zdaniem autora książki "Polska mafia", dziś gangsterzy "od czarnej roboty mają młodych wilczków, a sami np. pożyczają pieniądze i tworzą firmy, których zadaniem są oszustwa i wyłudzenia. Na co dzień nie posługują się już pistoletem, ale nadal są bezwzględni". - Znajdują „słupy” i zakładają firmy podobne do Amber Gold. Dają kasę na start, potem nadzorują przekręt i czasami też zapewniają obsługę prawną - wyjaśnił dziennikarz.
Czy Pruszków wciąż funkcjonuje? - Gdy odbywał się pierwszy proces „zarządu” Pruszkowa, zakończony wyrokami 6-7 lat więzienia, politycy ogłosili, że rozbito gang - przypomniał Latkowski w rozmowie dla Onetu. - Ale to nie prawda - dodał. - W ich miejsce pojawili się nowi gangsterzy. To nie jest tak, że jak znikają z miasta jedni, to pojawia się próżnia. W wolne miejsce wchodzą inni - wyjaśnił.
Który gang jest obecnie najsilniejszy? Na to pytanie Sylwester Latkowski nie potrafił podać odpowiedzi. - Nie wiem i wątpię, czy wiedzą to organa ścigania. Problem w tym, że teraz nie ma właściwego rozpoznania tego środowiska przestępczego. Prokuratura nie jest przygotowana do zwalczania przestępczości finansowej, a w tym teraz króluje dzisiejsza mafia - powiedział.
Kantorowcy
Na pytanie, czy w Polsce jest inna mafia, Latkowski odpowiedział: "W centrum Warszawy, blisko Sejmu, jest hotel. Zawsze po południu spotyka się tam pewna grupa ludzi - tzw. kantorowcy. Nigdy ich nie zobaczyliśmy na ławie oskarżonych, a to są ludzie, którzy obracają niesamowitą fortuną. Jak ktoś chce mieć pieniądze, to idzie do nich. Ci, którzy są wokół „kantorowców”, zapewniając im bezpieczeństwo i bezkarność, to ludzie służb - nie mówię o SB, ale o funkcjonariuszach UOP, ABW, CBŚ, którzy „wyszli z firmy”. Dziennikarz zaznaczył, że co jakiś czas pojawia się hasło „kantorowcy”, ale żadna prokuratura czy służba się nimi nie zajmuje. Nikt do tego hotelu nie wchodzi i nie dobiera im się do skóry. - Oni mają pieniądze, a te mogą służyć czemuś dobremu albo złemu - oszustwom i przestępstwom. Pod tym względem są groźni - ocenił Latkowski.
Bezkarni?
Zdaniem Latkowskiego, gangsterzy nie muszą bać się organów ścigania. - Organy ścigania, choć wiedzą, kto za tym stoi, nie są w stanie się do nich dobrać. Nigdy w Polsce nie odebrano majątku gangsterowi i nie puszczono go w skarpetkach - powiedział. - W Polsce cały czas jest tak, że jak ktoś zarobi na lewo 2-3 tys. zł i nie zapłaci podatku oszukując w ten sposób urząd skarbowy, to od razu ma na karku urzędników. A jak ktoś jeździ najnowszym mercedesem klasy S, mieszka w luksusach, szasta pieniędzmi na lewo i prawo, a na ręce ma zegarek za 100 tys. zł, to urząd skarbowy nie może się do tej osoby dobrać, a kontrole w takim przypadku przebiegają nieudolnie - dodał i wyjaśnił, że urzędnicy skarbowi boją się zaczynać z gangsterami. - W Polsce nie zbudowano służb skarbowych, które byłyby w stanie oskubać mafię i skonfiskować jej majątek. Mówi się o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej, a tak naprawdę nie robi się nic, by dobrać się do mafii w białych kołnierzykach - ocenił.
Mafia a politycy
Czy świat polityki ma powiązania z mafią? Zdaniem Latkowskiego, tak. - Był taki jeden senator, który kooperował z mafią. Był też taki człowiek chroniony przez „Masę”, który za czasów premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego miał zostać ministrem budownictwa. Na szczęście Urząd Ochrony Państwa na czas przesłał notatkę z ostrzeżeniem i do tego nie doszło - wspomina. - Gdy czytałem akta z zeznaniami „Masy”, to zastanawiało mnie, dlaczego prokuratura nie szła dalej, nie ciągnęła go za język. Nie wyjaśniła do spodu np. wątku automatów do gier. Gdy mówił o politykach i biznesmenach, prokuratorzy nie rozwijali tego, więc wątek ginął. A następnego dnia prokurator pytał już o coś zupełnie innego. Nie było woli, aby dopaść ludzi „wyżej” - z polityki i biznesu - ocenił Latkowski. - Niestety tak jest w Polsce, że najlepiej jest łapać złodziei rowerów - podkreślił.
Porażka prokuratury?
Proces Pruszkowa wielu komentatorów ocenia jako porażkę prokuratury. - Prokuratura z pewnością popełniła jakieś błędy, skoro skład sędziowski wydał w dużej części uniewinniające wyroki - ocenił Latkowski. - Jednak nie tylko prokuratura zawiniła i powinna się wytłumaczyć, ale też sąd, który powinien odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie cofnął aktu oskarżenia do uzupełnienia i brnął w kilkuletni proces - dodał.
Podczas wywiadu padło pytanie, czy można się doszukiwać jakiegoś strachu u śledczych? - Nie sądzę - odpowiedział Latkowski. - Oczywiście wcześniej zdarzały się przypadki zemsty ze strony przestępców - choćby pani prokurator, która badała ciemne interesy „Baraniny”, została oblana żrącym kwasem. Ostatnio jednak nie słyszałem o tym, aby chciano zabić jakiegoś sędziego albo prokuratora. Poza tym dzisiaj prokuratorzy mogą być chronieni - sam byłem świadkiem tego, jak na proces ws. zabójstwa Olewnika prokurator przyjeżdżał w asyście ochrony CBŚ - dodał.
Przeczytaj cały wywiad Jacka Gądka z Sylwestrem Latkowskim w serwisie Onet.pl
Gangsterzy i media
- Oni zrozumieli już, że medialność mści się na nich. Zmieniła się filozofia tych przestępców, bo zwykli ludzie zrozumieli, że bycie gangsterem jest czymś złym, a kiedyś nie było to tak jednoznaczne - wyjaśnił dziennikarz. - Teraz wiadomo, że bandyta to bandyta. I nie ma bandytów dobrych - dodał.
Narodziny Pruszkowa
Latkowski, spytany o historię narodzin Pruszkowa, odparł: "W aktach IPN znalazłem informacje, że już milicja obywatelska miała rozpoznanie w środowisku przestępców z Pruszkowa. A jak nastąpiła transformacja, to stała się dziwna rzecz, bo część akt, ich właśnie dotycząca, trafiła do Urzędu Ochrony Państwa". Dlaczego tak się stało? - Niektórzy z tych ludzi trafili pod opiekę służb - np. „Pershing”, który był agentem. Pochopnie z bandytów robiono konfidentów. W zamian za donoszenie pozwalano im na popełnienie paru przestępstw, tylko że potem okazywało się, że nie dokonują oni pospolitych czynów, ale takich, które rzeczywiście zaczęły już zagrażać życiu ludzi, bo w latach 90. regularnie dochodziło do morderstw, zamachów i wybuchów bomb - wyjaśnił Latkowski.
W wywiadzie dla Onetu Latkowski szczegółowo opisał strukturę gangu, powołując się przy tym na zeznania "Masy", najważniejszego świadka koronnego. - Szefami, czyli „zarządem” Pruszkowa, byli: bracia D., Sz., „Parasol”, „Raźniak” i „Słowik”. Pod nimi byli ludzie, którzy operowali podgrupami: „Masa”, „Zbynek”, P., „Żaba”, „Bysio”, „Mięśniaki”, „Bolo”, Jarosław Meringe, F., to z grubsza. W prokuraturze na czterech kartach rozrysował strukturę Pruszkowa. To było kilkaset osób. Osiągali zyski od kilku do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. W drugiej połowie lat 90. grupa pruszkowska działała w całej Polsce. Mieli podporządkowany Lublin, Trójmiasto, Szczecin, Poznań, Łódź, Śląsk - powiedział dziennikarz.
Można było ich zatrzymać?
Zdaniem dziennikarza, można było zatrzymać rozwój gangu. -Gdyby od początku służby działały tak jak powinny, to nigdy byśmy nie słyszeli o tym zakończonym właśnie procesie, bo by go nie było. Ci ludzie nie wyrośliby na tak znaczących gangsterów - ocenił Latkowski.
Brudne pieniądze i inwestycje
Na pytanie, co dziś robią ci, którzy w latach 90. byli medialnymi gangsterami, Sylwester Latkowski odpowiedział: "Część jest 1,5 metra pod ziemią. Tam sobie leżą". Co stało się z innymi? - Reszta zainwestowała pieniądze w legalne biznesy. To jest najsmutniejsze, że udało im się zachować i wyprać brudne pieniądze, więc mają środki na inwestycje. A inni jeszcze wykorzystują kasę do finansowania kolejnych przestępstw - powiedział Latkowski. - Między bajki można włożyć opinię, która krąży od ogłoszenia wyroku w procesie Pruszkowa, że oni się tak zmienili, że są dziś aniołami (sędzia ogłaszając wyrok, stwierdziła, że „czyny, które zarzucono skazanym, dotyczyły spraw sprzed kilkunastu lat i w większości sądzone osoby są już w innej sytuacji zawodowej i rodzinnej” - red.). Nie. To nadal są bandyci, ale wiedzą już, że muszą już działać inaczej niż wcześniej - dodał.
Cinkciarze i deweloperzy
- Część gangsterów Pruszkowa to byli cinkciarze, którzy pozakładali później kantory. Ale ciekawsze jest to - i mało ludzi ma tego świadomość - że mieszka w domach albo mieszkaniach zbudowanych przez ludzi mafii działających w branży deweloperskiej - stwierdził Latkowski. - To jest branża, w którą świat gangsterski wchodzi tak na świecie jak i w Polsce. W efekcie wiele osób kupując mieszkanie czy działkę, pierze w ten sposób pieniądze mafii - dodał.
Sylwester Latkowski jest przekonany, że gangsterzy musieli mieć kogoś nad sobą - Oni też na początku skądś musieli wziąć kasę, ktoś musiał im zapewnić ochronę, ktoś też musiał im dawać pewne dojścia w policji, prokuraturze, służbach. Ci znani nam gangsterzy, na szczęście - co było widać jeszcze po ich początkowej aktywności publicznej - nie są intelektualnymi orłami - ocenił dziennikarz. - Świadek koronny Jarosław S., ps. Masa, w rozmowie ze mną stwierdził, że gdy tylko zaczynał mówić o „prawdziwej mafii, a nie trzepakowej, którą my byliśmy”, nie chciano go słuchać. Herszman, mało znana publicznie postać, słysząc o „Słowiku”, „Pershingu”, „Parasolu”, „Bolu” i „Masie”, uśmiechał się dobrotliwie i mówił: - To były doły, nazywali mnie wujek - powiedział Latkowski.
Nowi gangsterzy
Zdaniem autora książki "Polska mafia", dziś gangsterzy "od czarnej roboty mają młodych wilczków, a sami np. pożyczają pieniądze i tworzą firmy, których zadaniem są oszustwa i wyłudzenia. Na co dzień nie posługują się już pistoletem, ale nadal są bezwzględni". - Znajdują „słupy” i zakładają firmy podobne do Amber Gold. Dają kasę na start, potem nadzorują przekręt i czasami też zapewniają obsługę prawną - wyjaśnił dziennikarz.
Czy Pruszków wciąż funkcjonuje? - Gdy odbywał się pierwszy proces „zarządu” Pruszkowa, zakończony wyrokami 6-7 lat więzienia, politycy ogłosili, że rozbito gang - przypomniał Latkowski w rozmowie dla Onetu. - Ale to nie prawda - dodał. - W ich miejsce pojawili się nowi gangsterzy. To nie jest tak, że jak znikają z miasta jedni, to pojawia się próżnia. W wolne miejsce wchodzą inni - wyjaśnił.
Który gang jest obecnie najsilniejszy? Na to pytanie Sylwester Latkowski nie potrafił podać odpowiedzi. - Nie wiem i wątpię, czy wiedzą to organa ścigania. Problem w tym, że teraz nie ma właściwego rozpoznania tego środowiska przestępczego. Prokuratura nie jest przygotowana do zwalczania przestępczości finansowej, a w tym teraz króluje dzisiejsza mafia - powiedział.
Kantorowcy
Na pytanie, czy w Polsce jest inna mafia, Latkowski odpowiedział: "W centrum Warszawy, blisko Sejmu, jest hotel. Zawsze po południu spotyka się tam pewna grupa ludzi - tzw. kantorowcy. Nigdy ich nie zobaczyliśmy na ławie oskarżonych, a to są ludzie, którzy obracają niesamowitą fortuną. Jak ktoś chce mieć pieniądze, to idzie do nich. Ci, którzy są wokół „kantorowców”, zapewniając im bezpieczeństwo i bezkarność, to ludzie służb - nie mówię o SB, ale o funkcjonariuszach UOP, ABW, CBŚ, którzy „wyszli z firmy”. Dziennikarz zaznaczył, że co jakiś czas pojawia się hasło „kantorowcy”, ale żadna prokuratura czy służba się nimi nie zajmuje. Nikt do tego hotelu nie wchodzi i nie dobiera im się do skóry. - Oni mają pieniądze, a te mogą służyć czemuś dobremu albo złemu - oszustwom i przestępstwom. Pod tym względem są groźni - ocenił Latkowski.
Bezkarni?
Zdaniem Latkowskiego, gangsterzy nie muszą bać się organów ścigania. - Organy ścigania, choć wiedzą, kto za tym stoi, nie są w stanie się do nich dobrać. Nigdy w Polsce nie odebrano majątku gangsterowi i nie puszczono go w skarpetkach - powiedział. - W Polsce cały czas jest tak, że jak ktoś zarobi na lewo 2-3 tys. zł i nie zapłaci podatku oszukując w ten sposób urząd skarbowy, to od razu ma na karku urzędników. A jak ktoś jeździ najnowszym mercedesem klasy S, mieszka w luksusach, szasta pieniędzmi na lewo i prawo, a na ręce ma zegarek za 100 tys. zł, to urząd skarbowy nie może się do tej osoby dobrać, a kontrole w takim przypadku przebiegają nieudolnie - dodał i wyjaśnił, że urzędnicy skarbowi boją się zaczynać z gangsterami. - W Polsce nie zbudowano służb skarbowych, które byłyby w stanie oskubać mafię i skonfiskować jej majątek. Mówi się o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej, a tak naprawdę nie robi się nic, by dobrać się do mafii w białych kołnierzykach - ocenił.
Mafia a politycy
Czy świat polityki ma powiązania z mafią? Zdaniem Latkowskiego, tak. - Był taki jeden senator, który kooperował z mafią. Był też taki człowiek chroniony przez „Masę”, który za czasów premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego miał zostać ministrem budownictwa. Na szczęście Urząd Ochrony Państwa na czas przesłał notatkę z ostrzeżeniem i do tego nie doszło - wspomina. - Gdy czytałem akta z zeznaniami „Masy”, to zastanawiało mnie, dlaczego prokuratura nie szła dalej, nie ciągnęła go za język. Nie wyjaśniła do spodu np. wątku automatów do gier. Gdy mówił o politykach i biznesmenach, prokuratorzy nie rozwijali tego, więc wątek ginął. A następnego dnia prokurator pytał już o coś zupełnie innego. Nie było woli, aby dopaść ludzi „wyżej” - z polityki i biznesu - ocenił Latkowski. - Niestety tak jest w Polsce, że najlepiej jest łapać złodziei rowerów - podkreślił.
Porażka prokuratury?
Proces Pruszkowa wielu komentatorów ocenia jako porażkę prokuratury. - Prokuratura z pewnością popełniła jakieś błędy, skoro skład sędziowski wydał w dużej części uniewinniające wyroki - ocenił Latkowski. - Jednak nie tylko prokuratura zawiniła i powinna się wytłumaczyć, ale też sąd, który powinien odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie cofnął aktu oskarżenia do uzupełnienia i brnął w kilkuletni proces - dodał.
Podczas wywiadu padło pytanie, czy można się doszukiwać jakiegoś strachu u śledczych? - Nie sądzę - odpowiedział Latkowski. - Oczywiście wcześniej zdarzały się przypadki zemsty ze strony przestępców - choćby pani prokurator, która badała ciemne interesy „Baraniny”, została oblana żrącym kwasem. Ostatnio jednak nie słyszałem o tym, aby chciano zabić jakiegoś sędziego albo prokuratora. Poza tym dzisiaj prokuratorzy mogą być chronieni - sam byłem świadkiem tego, jak na proces ws. zabójstwa Olewnika prokurator przyjeżdżał w asyście ochrony CBŚ - dodał.
Przeczytaj cały wywiad Jacka Gądka z Sylwestrem Latkowskim w serwisie Onet.pl