Powodem przeprowadzenia ekshumacji były podejrzenia, że ciała mogły zostać zamienione - poinformowała prokuratura wojskowa. Prokuratura nie potwierdza nazwiska Walewskiej-Przyjałkowskiej, natomiast reprezentujący rodzinę Walentynowicz mec. Hambura, który był obecny we wtorek rano na cmentarzu w Warszawie, potwierdził, że ekshumowano ciało z grobu Walewskiej-Przyjałkowskiej. Szczątki z grobu Anny Walentynowicz ekshumowano 17 września.
Najpierw badanie tomografem, później sekcja
Ekshumacja 18 września odbyła się o świcie na Starych Powązkach w Warszawie. Do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie szczątki dotarły przed południem. Przed Zakładem Medycyny Sądowej w Krakowie stało kilka osób z biało-czerwonymi flagami i transparentem "Solidarni 2010". Pierwotnie szczątki miały trafić do Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, gdzie miały zostać przeprowadzone badania tomografem komputerowym, jednak z powodu awarii sprzętu badania odbędą się w Krakowie, natomiast sama sekcja zwłok zostanie przeprowadzona we Wrocławiu. Badanie przeprowadzą specjaliści z Wrocławia, Gdańska i Bydgoszczy.
- Wykonamy tutaj badania tomografem komputerowym obu ciał, następnie ciała zostaną przewiezione do Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Potrwa to prawdopodobnie kilka dni - powiedział prokurator z Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan. Pytany, czy istnieje jakieś wytłumaczenie ewentualnej zamiany ciał, prokurator powiedział, że nie będzie spekulował na ten temat.
"To był szok dla rodziny"
Mec. Hambura powiedział, że awaria tomografu w Bydgoszczy była dużym szokiem dla rodziny. - Te standardy, które nam obiecano, były dalekie od tych, których można by sobie życzyć. Stąd m.in. nasz wniosek o badania w Szwajcarii. Jest to bardzo przygnębiające dla rodziny, która życzyłaby sobie większej transparentności i przejrzystości ze strony prokuratury - dodał. - Jeżeli po dwóch i pół roku od katastrofy dochodzimy do wniosku, że ciała mogą nie znajdować się w tych grobach, w których powinny, to nie jest to zgodne ze standardami europejskimi - powiedział.
Do Krakowa przyjechali także syn Anny Walentynowicz Janusz i wnuk Piotr. - Przede wszystkim chciałbym ustalić, w którym z grobów leżała moja mama i chciałbym ją pochować tam, gdzie powinna być pochowana, czyli u boku swojego męża na Srebrzysku - powiedział Janusz Walentynowicz. Jak dodał, "gdyby nie ponurość tego wszystkiego i tragedia w rodzinach, jaka się wokół tego toczy, to można by to wszystko nazwać groteską". - Mamy takie podejrzenia, że doszło do pomyłki, w przeciwnym razie nigdy byśmy się na to nie zgodzili - podkreślił.
"Ekshumacja była konieczna"
O przeprowadzeniu ekshumacji zdecydowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Wniosek w tej sprawie złożyła też rodzina działaczki "S", która po zapoznaniu się z rosyjską dokumentacją medyczną ma wątpliwości, czy w grobie na pewno złożono ciało Walentynowicz. Zdaniem rodziny rosyjski opis wydaje się dotyczyć innej osoby. - W sprawie ekshumacji był złożony wniosek rodziny, ale decyzja prokuratora o przeprowadzeniu tej ekshumacji nie zapadła w następstwie tego wniosku, tylko po analizie przez prokuratora materiału dowodowego (...); prokurator uznał, że ekshumacja jest konieczna ze względu na niemożność wyjaśnienia w inny sposób wątpliwości, jakie się pojawiły - mówił wcześniej rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.
W śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała ekshumacji trzech ofiar tragedii - Zbigniewa Wassermanna, Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki. Szef wojskowej prokuratury okręgowej Ireneusz Szeląg zapowiedział kolejne ekshumacje. Dodał, że wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy. Jak powiedział, decyzja prokuratury spowodowana była tym, że istniały "niedające się rozwiać wątpliwości co do okoliczności prawidłowego określenia tożsamości zwłok". Rodziny tych osób zostały już powiadomione o decyzji prokuratury.
ja, PAP