Tusk przekonywał, że od pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej dziesiątki, setki a później tysiące ludzi - urzędników państwowych, lekarzy, żołnierzy, prokuratorów, policjantów - było "zaangażowanych w operację, przed jaką stanęło państwo polskie". - Mówię "przepraszam", bo zdaję sobie sprawę, że przy pracy 2 tysięcy osób mogły zdarzyć się błędy i pomyłki. Dziś nie jestem w stanie rozstrzygnąć w jakim momencie do tych pomyłek mogło dojść - podkreślił.
- Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za wszystkie działania naszych służb, także te, które mogły okazać się pomyłkami - oświadczył Tusk. - Uważam, że ponosząc polityczną odpowiedzialność za kierowanie państwem, rządem polskim i w tym sensie także tą bardzo skomplikowaną i dramatyczną operacją, biorę na siebie pełną odpowiedzialność za wszystkie działania naszych służb, także te, które mogły okazać się pomyłkami, chociaż tego nie mogę w tej chwili rozstrzygnąć - dodał. Podkreślił przy tym, że "pomyłki i niedoskonałości" nie "obciążają tych, którzy pracowali w Moskwie i Smoleńsku".
17 i 18 września prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była - jak potwierdzili jej bliscy - Anna Walentynowicz, drugą - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska. Sekcja zwłok ciał wykazała, że obie ofiary "wzajemnie zamieniono" - jak poinformowała prokuratura.PAP, arb