Tusk zaapelował o zakończenie "wojny w sprawie katastrofy smoleńskiej", bo - jak przekonywał - jej ofiarami będą wszyscy Polacy. - Ta sprawa zasługuje na więcej niż na polityczną młóckę, dlatego być może to jest ten dzień, kiedy powinniśmy sobie wyraźnie powiedzieć: pracujemy, pracujemy w skupieniu, nie musimy ustępować własnym argumentom, ale kończymy wojnę w sprawie katastrofy - podkreślał.
Zwracając się do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego podkreślił, że tragedia ta nie może być dłużej permanentnym pretekstem do toczenia tej wojny. - To w rękach pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego tak naprawdę jest ta decyzja, żeby tę wojnę zakończyć, żeby Smoleńska nie używać jako oręża politycznego - powiedział.
Zastrzegł, że nie namawia nikogo do rezygnacji z własnego poglądu, czy przekonania, ale namawia do tego, by "Polska nie utonęła w odmętach tej smoleńskiej, politycznej wojny domowej na dziesięciolecia". Jak przyznał, wie, że każdy zachowa swój pogląd w tej kwestii, ale apelował o "odrobinę umiaru, przyzwoitości, ludzkiego podejścia do sprawy i zrozumienia jak wyglądały pierwsze godziny 10 kwietnia 2010 r."
ja, PAP