- Pan Arabski (szef kancelarii premiera) i pani Kopacz, jako przedstawiciele rządu, bo tak ich traktowaliśmy jako przedstawicieli rządu Rzeczypospolitej a nie pilotów wycieczek, wprowadzili nas w błąd. Myśleliśmy, że siła państwa polskiego jest za nami, a oni nas bezczelnie okłamywali, że lekarze i prokuratorzy (polscy) uczestniczyli przy sekcjach zwłok. To było kłamstwo - powiedział Melak.
Melak podkreślił, że choć zidentyfikował w Moskwie ciało swojego brata, to domaga się jego ekshumacji. Wyjaśnił, że jest kilka różnic w dokumentacji rosyjskiej. - Brat miał 172 cm, a w protokole jest podany jako osobnik, który ma 195 cm wzrostu; brat był otyły - a podano "z lekką otyłością"; podane są też uszkodzenia twarzy, których ja, dotykając go, nie widziałem - wyjaśnił.
Melak dodał, że wniosek o ekshumację ciała złożył ponad półtora roku temu w wojskowej prokuraturze. Jak twierdzi nie ma odpowiedzi. Dodał też, że nie był przy zamykaniu trumny.
W ubiegłym tygodniu prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej: Anny Walentynowicz i - według informacji medialnych - Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Powodem ekshumacji były wątpliwości rodziny Walentynowicz oraz Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, czy ciała obu kobiet nie zostały ze sobą zamienione. Badania genetyczne jednoznacznie wskazały, że tak się stało.
ja, PAP