Krewny jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej zlecił prywatne badania materiału z miejsca tragedii. W jednej z próbek znaleziono ślady trójnitrotoluenu, czyli trotylu - pisze portal wpolityce.pl.
"Rzeczpospolita" napisała, że na wraku Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Smoleńsku, znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Publikacja wywołała polityczną burzę. Jarosław Kaczyński zażądał dymisji rządu Donalda Tuska i mówił, że 96 osób zostało zamordowanych. Premier Donald Tusk powiedział, że nie sposób żyć w jednym państwie z ludźmi, którzy formułują tak daleko idące wnioski.
Oświadczenie "Rzeczpospolitej"
Po wypowiedzi prezesa PiS z żądaniem dymisji, ale przed konferencją prasową premiera, redakcja "Rz" oświadczyła, iż pisząc o trotylu i nitroglicerynie pomyliła się. "Wiemy natomiast, że na wraku odkryto coś, co może być śladem materiałów wybuchowych. To jest pewne" - napisała redakcja "Rz". Jak dodała, nie dowiemy się szybko, czy tak było. Redakcja "Rz" dodała, iż jej zdaniem, sprawdzenie tej informacji powinno być teraz priorytetem komisji, prokuratury i rządu.
Prywatne badania krewnego ofiary
Tymczasem portal wpolityce.pl donosi, że Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła pod Smoleńskiem, zlecił przeprowadzenie prywatnych badań materiału pobranego z miejsca katastrofy.
Cytowany przez portal Zagrodzki mówił, iż zdecydował, że materiał przekaże do badań w czasie wiosennej konferencji dot. katastrofy w Parlamencie Europejskim w Brukseli, co też uczynił. Zagrodzki relacjonował, że 16 czerwca otrzymał od jednego z naukowców informacje, że znane są wyniki badań. Według tej relacji, badano dwie próbki, wielkości kilku centymetrów kwadratowych każda. "Jedna pochodziła z fragmentu garsonki, druga – z pasa biodrowego od fotela lotniczego, który był z tą garsonką, można powiedzieć, zespolony. Okazało się, że w tej drugiej próbce znaleziono ślady trójnitrotoluenu, czyli trotylu" - relacjonował Zagrodzki.
Jak dodał, informację potwierdził mu inny naukowiec, a obecni byli przy tym poseł PiS Antoni Macierewicz, "kilka rodzin i adwokat".
Trwają ponowne badania
Według relacji Zagrodzkiego, badania zostały przeprowadzone w laboratorium jednego z amerykańskich uniwersytetów, wykonano je "metodą odczynnikową, czyli analizy chemicznej, a nie metodą detektorowania, jaką posłużyła się prokuratura".
Krewny Ewy Bąkowskiej zlecił przeprowadzenie ponownego badania próbek, by wykluczyć pomyłkę. Oświadczył, że powtórne badanie jest na ukończeniu.
Zagrodzki poinformował też, że o wynikach badań nie poinformował prokuratury. - Bałem się, że ujawnienie tego w mediach może spowodować utrudnienie dostępu do wraku. Że wrak może nigdy nie wrócić, co byłoby nie do przyjęcia - stwierdził, cytowany przez wpolityce.pl.
zew, wpolityce.pl, "Rzeczpospolita"
Oświadczenie "Rzeczpospolitej"
Po wypowiedzi prezesa PiS z żądaniem dymisji, ale przed konferencją prasową premiera, redakcja "Rz" oświadczyła, iż pisząc o trotylu i nitroglicerynie pomyliła się. "Wiemy natomiast, że na wraku odkryto coś, co może być śladem materiałów wybuchowych. To jest pewne" - napisała redakcja "Rz". Jak dodała, nie dowiemy się szybko, czy tak było. Redakcja "Rz" dodała, iż jej zdaniem, sprawdzenie tej informacji powinno być teraz priorytetem komisji, prokuratury i rządu.
Prywatne badania krewnego ofiary
Tymczasem portal wpolityce.pl donosi, że Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła pod Smoleńskiem, zlecił przeprowadzenie prywatnych badań materiału pobranego z miejsca katastrofy.
Cytowany przez portal Zagrodzki mówił, iż zdecydował, że materiał przekaże do badań w czasie wiosennej konferencji dot. katastrofy w Parlamencie Europejskim w Brukseli, co też uczynił. Zagrodzki relacjonował, że 16 czerwca otrzymał od jednego z naukowców informacje, że znane są wyniki badań. Według tej relacji, badano dwie próbki, wielkości kilku centymetrów kwadratowych każda. "Jedna pochodziła z fragmentu garsonki, druga – z pasa biodrowego od fotela lotniczego, który był z tą garsonką, można powiedzieć, zespolony. Okazało się, że w tej drugiej próbce znaleziono ślady trójnitrotoluenu, czyli trotylu" - relacjonował Zagrodzki.
Jak dodał, informację potwierdził mu inny naukowiec, a obecni byli przy tym poseł PiS Antoni Macierewicz, "kilka rodzin i adwokat".
Trwają ponowne badania
Według relacji Zagrodzkiego, badania zostały przeprowadzone w laboratorium jednego z amerykańskich uniwersytetów, wykonano je "metodą odczynnikową, czyli analizy chemicznej, a nie metodą detektorowania, jaką posłużyła się prokuratura".
Krewny Ewy Bąkowskiej zlecił przeprowadzenie ponownego badania próbek, by wykluczyć pomyłkę. Oświadczył, że powtórne badanie jest na ukończeniu.
Zagrodzki poinformował też, że o wynikach badań nie poinformował prokuratury. - Bałem się, że ujawnienie tego w mediach może spowodować utrudnienie dostępu do wraku. Że wrak może nigdy nie wrócić, co byłoby nie do przyjęcia - stwierdził, cytowany przez wpolityce.pl.
zew, wpolityce.pl, "Rzeczpospolita"