Nie rozumiem, jak zarząd czy rada nadzorcza mogą bezpośrednio przesłuchiwać lub odpytywać dziennikarza albo nawet zwracać się do niego o wyjaśnienia. Dlaczego dziennikarz się na to zgodził? I redaktor naczelny? - zastanawia się na łamach press.pl były redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" komentując kulisy zwolnienia autora artykułu "Trotyl w tupolewie" Cezarego Gmyza i redaktora naczelnego dziennika Tomasza Wróblewskiego.
"Jedynym partnerem wydawcy jest redaktor naczelny. On ma pełną władzę w redakcji i bierze na siebie całą odpowiedzialność wobec wydawcy. Wara wydawcy od bezpośrednich kontaktów z dziennikarzami, nawet w takich sytuacjach. Naczelny może złożyć wniosek o zwolnienie dziennikarza, który zawiódł jego zaufanie. Wystarczy nawet, że nie ma zaufania. Ale to zawsze jego wyłączne prawo" - przekonuje Gauden.
Cezary Gmyz rozstał się z "Rzeczpospolitą" po posiedzeniu zarządu, na którym dziennikarz składał wyjaśnienia dotyczące swojego artykułu. Z relacji obu stron wynika, że Gmyz nie chciał podać źródeł, na których opierał się pisząc tekst o wykryciu śladów trotylu na wraku prezydenckiego Tu-154M. Dziennikarz do dziś utrzymuje, że informacje tę potwierdził w czterech źródłach.
Press.pl, arb
Cezary Gmyz rozstał się z "Rzeczpospolitą" po posiedzeniu zarządu, na którym dziennikarz składał wyjaśnienia dotyczące swojego artykułu. Z relacji obu stron wynika, że Gmyz nie chciał podać źródeł, na których opierał się pisząc tekst o wykryciu śladów trotylu na wraku prezydenckiego Tu-154M. Dziennikarz do dziś utrzymuje, że informacje tę potwierdził w czterech źródłach.
Press.pl, arb