- Niczego nie wycofuję. Napisałbym jeszcze więcej, bo dziś też więcej wiem - mówił w rozmowie z "Faktem" Cezary Gmyz, autor tekstu "Trotyl we wraku tupolewa". Dziennikarz i trzech redaktorów "Rzeczpospolitej" zostali zwolnieni po publikacji tego tekstu.
- Jestem człowiekiem dorosłym, ponoszę odpowiedzialność za swoje czyny i słowa i publikując materiał, miałem pełną świadomość, że spotka się on z szerokim odzewem - stwierdził Gmyz.
"Dziś napisałbym więcej"
Zdaniem Gmyza komunikat prokuratury wojskowej na temat obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M był skonstruowany tak, by nie skłamać, ale i nie powiedzieć prawdy.
- Dziś napisałbym jeszcze więcej, bo dziś też więcej wiem - stwierdził. W jego opinii oświadczenie prokuratury potwierdza tezy zawarte w artykule "Trotyl we wraku tupolewa".
Zdaniem Gmyza odpowiedzialność za publikację tekstu ponosi jedynie on i ówczesny redaktor naczelny "Rzeczpospolitej". - Zwolnienie dwóch osób, które nie miały nic wspólnego z tym tekstem, czyli wicenaczelnego Bartosza Marczuka, który był wtedy na urlopie i szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego, który opowiadał się za tym, żeby te publikacje przesunąć minimalnie w czasie, a później jego praca ograniczała się do korekty przecinków i pewnych sformułowań, jest totalnym absurdem - przekonywał.
Gmyz i Wróblewski zwolnieni
Rada Nadzorcza Presspubliki rekomendowała zarządowi odwołanie redaktora naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz autora tekstu "Trotyl we wraku Tupolewa" Cezarego Gmyza.
Grzegorz Hajdarowicz, wydawca "Rzeczpospolitej" w oświadczeniu zamieszczonym na stronie rp.pl napisał, że tekst "Trotyl we wraku tupolewa" "nie powinien się nigdy ukazać w Rzeczpospolitej w takiej formie". "Z przeprowadzonego przeze mnie i Radę Nadzorczą postępowania wyjaśniającego wynika, że tekst nie był w ogóle udokumentowany. (...) Ogromnym nadużyciem był sam tytuł artykułu" - czytamy w oświadczeniu.
Hajdarowicz przeprasza
Hajdarowicz przeprasza też czytelników za to, że "nieprzemyślane działania kilku osób wywołały znów wojnę polsko-polską". "Za błędne decyzje trzeba ponosić konsekwencje - stąd dymisje i zwolnienia dyscyplinarne w redakcji. Od dzisiaj tak będzie zawsze" - dodaje. Deklaruje też, że dołoży starań by odtąd publikacje "Rzeczpospolitej" były zawsze "wiarygodne, rzetelne, przemyślane i sprawdzone".
ja, "Fakt", Onet
"Dziś napisałbym więcej"
Zdaniem Gmyza komunikat prokuratury wojskowej na temat obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M był skonstruowany tak, by nie skłamać, ale i nie powiedzieć prawdy.
- Dziś napisałbym jeszcze więcej, bo dziś też więcej wiem - stwierdził. W jego opinii oświadczenie prokuratury potwierdza tezy zawarte w artykule "Trotyl we wraku tupolewa".
Zdaniem Gmyza odpowiedzialność za publikację tekstu ponosi jedynie on i ówczesny redaktor naczelny "Rzeczpospolitej". - Zwolnienie dwóch osób, które nie miały nic wspólnego z tym tekstem, czyli wicenaczelnego Bartosza Marczuka, który był wtedy na urlopie i szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego, który opowiadał się za tym, żeby te publikacje przesunąć minimalnie w czasie, a później jego praca ograniczała się do korekty przecinków i pewnych sformułowań, jest totalnym absurdem - przekonywał.
Gmyz i Wróblewski zwolnieni
Rada Nadzorcza Presspubliki rekomendowała zarządowi odwołanie redaktora naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz autora tekstu "Trotyl we wraku Tupolewa" Cezarego Gmyza.
Grzegorz Hajdarowicz, wydawca "Rzeczpospolitej" w oświadczeniu zamieszczonym na stronie rp.pl napisał, że tekst "Trotyl we wraku tupolewa" "nie powinien się nigdy ukazać w Rzeczpospolitej w takiej formie". "Z przeprowadzonego przeze mnie i Radę Nadzorczą postępowania wyjaśniającego wynika, że tekst nie był w ogóle udokumentowany. (...) Ogromnym nadużyciem był sam tytuł artykułu" - czytamy w oświadczeniu.
Hajdarowicz przeprasza
Hajdarowicz przeprasza też czytelników za to, że "nieprzemyślane działania kilku osób wywołały znów wojnę polsko-polską". "Za błędne decyzje trzeba ponosić konsekwencje - stąd dymisje i zwolnienia dyscyplinarne w redakcji. Od dzisiaj tak będzie zawsze" - dodaje. Deklaruje też, że dołoży starań by odtąd publikacje "Rzeczpospolitej" były zawsze "wiarygodne, rzetelne, przemyślane i sprawdzone".
ja, "Fakt", Onet
Ankieta:
Czy masz zaufanie do polskich śledczych badających przyczyny katastrofy smoleńskiej?