Trochę się czuję, jakby przejechał po mnie walec, ale ten walec nie był tak bardzo ciężki, żeby złamać mi kręgosłup - mówi Cezary Gmyz pytany, jak się czuje po zwolnieniu z "Rzeczpospolitej".
- To nie jest najgorsze doświadczenie z mojej kariery dziennikarskie i myślę, że dlatego tak dobrze to znoszę - podkreśla były dziennikarz "Rzeczpospolitej". - Najgorszym doświadczeniem był strzał pułkownika Przybyła, który zniosłem o wiele gorzej - przyznaje.
- Tam w grę wchodziło życie ludzkie i kiedy pomyślałem, że ktoś po mojej publikacji palnął sobie w łeb, a takie były pierwsze przekazy, to była to sytuacja o wiele bardziej stresująca - wyjaśnia Gmyz.
- Okazało się to farsą, ale parę godzin w trakcie których nie wiedziałem, czy płk Przybył żyje czy nie były najgorszymi godzinami w moim życiu zawodowym - podkreśla.
Zwolniony z "Rzeczpospolitej" dziennikarz zapewnia też, że będzie drążył wiele tematów. - Nie jestem autorem jednego tematu katastrofy smoleńskiej. W pewnym sensie można powiedzieć, że jestem multiinstrumentalistą - zaznacza.
mp, szczurbiurowy.tv
- Tam w grę wchodziło życie ludzkie i kiedy pomyślałem, że ktoś po mojej publikacji palnął sobie w łeb, a takie były pierwsze przekazy, to była to sytuacja o wiele bardziej stresująca - wyjaśnia Gmyz.
- Okazało się to farsą, ale parę godzin w trakcie których nie wiedziałem, czy płk Przybył żyje czy nie były najgorszymi godzinami w moim życiu zawodowym - podkreśla.
Zwolniony z "Rzeczpospolitej" dziennikarz zapewnia też, że będzie drążył wiele tematów. - Nie jestem autorem jednego tematu katastrofy smoleńskiej. W pewnym sensie można powiedzieć, że jestem multiinstrumentalistą - zaznacza.
mp, szczurbiurowy.tv