Według doniesień prasowych ksiądz, który za zgodą władz kościelnych przebywał w Stanach Zjednoczonych na kilkumiesięcznym urlopie, pomagał w pracy duszpasterskiej w jednej z tamtejszych parafii, skupiającej głównie amerykańską Polonię. Tam też miał udzielać wsparcia duchowego dziewczynie, która wcześniej była wykorzystywana seksualnie. Ksiądz przyznał się do obcowania seksualnego z dziewczyną, ale twierdził podczas przesłuchania, że to ona zachęcała go do tego od dłuższego czasu.
"Rozprawa odbędzie się 30 stycznia, stąd ważne jest, by duchownego nie pozostawiać samego, żeby być może skontaktować się z adwokatami. Wreszcie Kościół bada tę sprawę z tego względu, że jeżeli pewne oskarżenia się potwierdzą, to także ksiądz może ponosić odpowiedzialność kanoniczną, czyli kościelną" - powiedział ksiądz Rosłan.
Dodał, że trudno jest wierzyć w pełni doniesieniom prasowym i telewizyjnym, bo według innych źródeł sprawa przedstawia się inaczej niż przedstawiono to w mediach.
Ocenił, że w Stanach Zjednoczonych prowadzona jest kampania przeciwko księżom katolickim i że panuje tam psychoza molestowania seksualnego oraz walki o wysokie odszkodowanie finansowe.
Przedstawiciel Kurii Metropolitalnej, który wyjechał do USA, ma być także łącznikiem między rodziną aresztowanego księdza a nim samym. Ksiądz Rosłan powiedział, że podanie przez niektóre media pełnych danych personalnych i pokazanie wizerunku duchownego uderzyło w jego najbliższą rodzinę, czyli matkę i rodzeństwo.
Podkreślił, że o winie księdza przesądzi dopiero prawomocne orzeczenie.
les, pap